17 sierpnia 2021

Spotkanie z rybą - wyniki

 Witam, witam. Wiem, że długo czekaliście, ja w sumie też czekałam. To poczekaliśmy sobie razem XD Otrzymałam 3 opowiadania. Miłej lektury!

Chomiczkaxxx 5(K)

Udałam się na wieczorny spacer z psem do parku. Tradycyjnie poszłam ulubionym szlakiem mojego psa. Najpierw przespacerowaliśmy się główną aleją, a następnie odwiedziliśmy fontanny. Nagle pies zaczął coś węszyć i podążał w kierunku drzewa. Gdy się zatrzymał ujżałam pudełko. Z ciekawości zaglądnęłam do środka. Ku moim oczom ukazała się mała rybka w akwarium. Bez zastanowienia podniosłam ją i zabrałam do domu. Akwarium dostało swoje miejsce na stoliku w moim pokoju. Ryba cały czas się na mnie patrzyła jakby coś ode mnie chciała. Postanowiłam więc poświęcać jej więcej czasu. Przez najbliższe kilka miesięcy zabierałam ją nawet w różne miejsca. Odwiedziłyśmy Warszawę, Kraków, a nawet Wrocław. Pewnego dnia postanowiłam zabrać ją nad Bałtyk. Gdy rybka ujrzała ten cały morski krajobraz zbliżyła się szybko do szyby akwarium niechcący uderzając się o nie. Zrozumiałam, że jej dom to zbiornik wodny. Zrobiło mi się smutno że będę musiała ją opuścić ale chciałam żeby była szczęśliwa. Przechyliłam akwarium do wody i rybka wyskoczyła płynąc przed siebie. Patrzyłam  w wodę ze świadomością że straciłam swojego wodnego przyjaciela. Nagle z wody wyskoczyła ona. Przypłynęła do mnie i wołała bym weszła do wody. Zanurkowałam i płynęłam za nią. Na dnie widoczne były wielkie kamienie i pełno muszli. Po chwili na drodze stanął nam las wodorostów. Myślałam że to koniec drogi ale rybka wpłynęła w sam środek. Nie miałam innego wyjścia i popłynęłam za nią. Nagle za ostatnim wodorostem ukazała się wielka rafa koralowa pełna różnych kolorowych ryb. To było cudowne. Nigdy nie widziałam piękniejszego miejsca na świecie. Musiałam się  już wynurzyć, bo zaczęło brakować mi tlenu. Pomachałam mojej wodnej przyjaciółce na pożegnanie i dałam jej żyć tam gdzie kocha.

Kosmo 6(K)

Poszukiwacze Skarbów

“Żagle postawić!”

“Wiosła w ruch!”

“Kto znowu wpadł do wody?”

“Zaraz się rozpocznie!”

Nastawiłam uszy na tą wiadomość. Od rana nad zatoką zebrało się większość plemienia Marzycieli (trochę też z Psychopatycznych Płodów Zagłady). Przy plaży dryfowały statki, niektóre leżały jeszcze na piasku. Miesiąc temu zostały ogłoszone zawody, które miały odbyć się 13 sierpnia, choć piątek 13 to nie jest szczęśliwie brzmiący dzień, to wszyscy z niecierpliwieniem na niego czekali. Każdy chętny musiał się zapisać, były na to trzy dni, po czym zostały wylosowane pary, które miały pracować nad swoim statkiem. Ja budowałam statek z Tomoee. Dziś poprawiałyśmy ostatnie szczegóły. 

- Koła ratunkowe na wszelki wypadek? - Tomoee sprawdzała nasz żagiel. 

- Spakowałam.

- Dodatkowy sznurek i dwie liny na ewentualne zniszczenia? 

- Mamy.

- Czyli jesteśmy gotowe, a ile czasu zostało do startu.

Rozejrzałam się po plaży.

- Z tego co widzę to jakieś 5 minut.

- I Świetnie.

Wypakowałam z plecaka niewielkie pudło po czym wyciągnęłam z niego naszą “banderę”. Większość myszy miała zwykłe liście, niektóre kolorowe, w ciekawe wzory, a ja znalazłam pewnego dnia duże piękne piórko, które chciałam użyć. Podfrunęłam wyżej i przywiązałam piórko na szczycie naszego statku. Nagle rozbrzmiał gdzieś za mną głośny róg. JUŻ SIĘ ZACZĘŁO!

- Choć szybko szybko.

Wepchnęłyśmy nasz statek do wody i Tomoee od razu wskoczyła na pokład ściskając mapę. Ja przez parę sekund chodziłam w wodzie i też wskoczyłam. Każda drużyna dostała inną mapę-zagadkę, ale prowadzącą do jednego celu, Skarbu! Rozłożyłam żagiel i zajęłam pozycję przy jednym wiośle, a Tomoee przybiła mapę do belek i stanęła przy drugim. Zatrzymaliśmy statek mniej więcej na środku zatoki (zatoka była spora, więc wszystkie statki były daleko od siebie). 

- Gdzie powinnyśmy teraz płynąć?

- Nie wiem, ja sprawdzę mapę, a ty rozejrzyj się z góry. 

Zajęłam więc pozycję w bocianim gnieździe i chwyciłam lunetę, przy okazji poprawiając szalik. 

- Hmmm jeśli dobrze rozumiem, na mapie są dwie skały jedna wyglądająca jak żółw, druga jak flaming, potem jest zagadka “Ze złota nie jest ale jak złoto się mieni” i napisana godzina 12:00, mamy godzinę, widzisz takie skały?

Zaczęłam się dokładnie rozglądać na wszystkie strony.

- Chyba coś widzę, druga skała przypomina mi bardziej trąbę słonia niż flaminga, ale to chyba to.

Chwyciłam kompas.

- Skręć na kurs Południowy-Zachód, do godziny 12:00 powinnyśmy dopłynąć.

- Dobrze, ale to ja jestem tu kapitanem, ja wydaję rozkazy.

Zeszłam niżej i chwyciłam ponownie za wiosło.

________________________

Byłyśmy właśnie pod skałą-żółwiem.

- Co dalej? - Tomoee sprawdziła zegar. - Mamy jeszcze 5 min do 12:00.

W tym samym momencie zobaczyłyśmy jak coś błysnęło. 

- CO TO BYŁO?

Spojrzałyśmy w wodę, pod “żółwiową głową”. Nic.

- Co jest dalej na mapie. 

- Według tego mamy coś tu znaleźć, potem udać się na kierunek pośrodku żółwia, drzewa i… no tego co tu znajdziemy jako wskazówki…

- Znowu!

Coś znowu błysnęło przy powierzchni. Potem znowu i potem zobaczyłyśmy rybkę. Piękną złotą, z perłowymi plamkami rybkę.

- To jest to, co nie jest ze złota a jak złoto się mieni. - Odwróciłam się do Tomoee. - Płyniemy za nią!

Tomoee podzieliła moje zdanie i rybka która skakała przed nami zaczęła płynąć w stronę ujścia zatoki. 

_____________________

Minęły dwie godziny, a rybka nie przestawała płynąć. Dotarłyśmy za nią niemalże poza zatokę, o czym zaraz przypomniałam Tomoee.

- Jeszcze trochę i oddalimy się za bardzo od zatoki.

- Racja, nie możemy się aż tak daleko oddalać. 

W momencie w którym to powiedziałyśmy rybka się nagle zanużyła. Spojrzałyśmy pod wodę i ujrzałyśmy jak płynie ona gdzieś głęboko. Nagle rozbłysnęła i rozświetliła całą wodę. Zarówno ja jak i Tomoee wydałyśmy z siebie odgłosy zachwytu. Potem się uspokoiło a rybka była jeszcze głębiej, ale była jakby… trochę… większa?

W ciągu milisekund rybka pojawiła się do nas na powierzchni i podpłynęła do nas. Tylko że to już nie była rybka. W ostatniej sekundzie wyskoczyłyśmy z naszej pięknej tratwy i uniknęłyśmy wielkich zębów rekina. Ten z kolei wbił się w drewno i zawył z bólu, po czym zniknął gdzieś głęboko. Nasz statek to były już niewielkie kawałki pływającego drewna, potarganych liści i drzazgi. Zaczęłyśmy płynąć w kierunku lądu. Było to wyczerpujące, ale udało nam się dostać na plażę, gdzie o ironio zawody się skończyły bo ktoś już znalazł skarb. Myszy do nas podbiegły. Niektórzy byli przerażeni, w końcu zniknęłyśmy nagle i nie było nas w zatoce, a potem tak z nikąd pojawiamy się na plaży i padamy na piach. 

- CO SIĘ STAŁO?

Tomoee tylko podniosła wyżej rękę w której trzymała kawałek drewna ze śladami zębów i bełkotała coś mając twarz w piasku. 

Jak się okazało wygrała Lilianka11 i Smaczne_haribo, znajdując skarb jakim był kuferek ze 100 truskawkami i 200 serkami, a Kana i Zaczarowanaa, organizatorki zawodów wyjaśniły nam że o godzinie 12:00, słońce miało zaświecić w szczelinę która była okiem flaminga i tam była wskazówka. 

Tak wyszło że popłynęłyśmy za rybką, która okazała się no cóż… MYSZOŻERCĄ!



Anvanii 6(K)

Znów siedziałam samotnie w pokoju, tylko ja i muzyka, a przede mną leżał szkicownik, w którym starałam się coś nabazgrać. Było to niesamowicie koślawe i zupełnie bez wyrazu, ale nie przejmowałam się w tym zupełnie, w końcu taki już mój styl. Drobne nuty wpadały mi do uszu i wygrywały melodię, która wprawiała mnie w nieznany mi do tej pory nastrój, zadumy, a może bardziej melancholii? Marzeń? Nie potrafiłam znaleźć na to równoznacznego określenia. Minęło już tak wiele lat, odkąd ostatnio spotkałam się ze Złotą Siódemką, z resztą kto by pamiętał to określenie po takim czasie?  Złota siódemka to była grupa bohaterów myszkowego świata, tego który niemal utraciliśmy niegdyś przez zaledwie parę nieodpowiednich decyzji. Było blisko do pogrążenia się wszystkich w rozpaczy, jednak wtedy… udało się nam. Moi przyjaciele, wciąż i na długie lata, będą dla mnie najwspanialszymi bohaterami, choć tak jak wspominałam. Nie mieliśmy w większości kontaktu od dawna.

Dzisiaj jesteśmy umówieni w kawiarence, w miasteczku opodal, gdzie w końcu zobaczymy nasze pyszczki, jak bardzo się zmieniły, wciąż się tego obawiam. Czy nadal znajdziemy ten sam wspólny język jak lata temu? A może nie będziemy w stanie zamienić pojedynczego słowa.

Spojrzałam na zegar ścienny, a wskazówki wybijały kolejną godzinę, co oznaczało, że najwyższa pora się zbierać, by dotrzeć na miejsce o umówionym czasie. Rzuciłam ołówek na biurko, a ten potoczył się na skraj i zatrzymał tuż przy krańcu, niechlujnie leżąca gumka do mazania i kolorowe kredki, równie porozrzucane, a na środku… mój szkicownik, gdzie starałam się stworzyć nowe projekty ubrań.

Pobiegłam do przedpokoju, skąd tylko zerwałam z wieszaka moją chustę, która miała ochraniać mi łepek przed ewentualnym słońcem i wyszłam z mojej chatki, zamykając ją na klucz. Pamiętam jak kiedyś planowaliśmy tu z nim zamieszkać, z członkiem Złotej siódemki i moim ukochanym Leo, ale jednak… wszystko to się posypało i zniknęło równie szybko jak zimowy śnieg, ale dziś będę mieć okazję znów go ujrzeć. Wciąż mam nadzieję, że każdy zdołał ułożyć swoje życie, znaleźć szczęście.

Droga do kawiarenki wcale nie była tak łatwa, nie stąd. Moja chatka była dość daleko i choć starałam się utrzymać szybki krok to nie było to wcale tak łatwe, kolejne minuty mijały, a wokół przygrywał mi jedynie przyjemny szelest liści i świergolenie ptaków. Droga wiodła się wzdłuż rzeki, była niesamowita, sama nie wiem czemu, ale wtedy właśnie przystanęłam na skraju owej wstęgi i wpatrywałam się w tafle wody, która migotała w błękitnych tonach i iskrzyła się w słońcu. W jej wnętrzu dostrzegłam różnorakie ryby, były to w większości karpie Koi, które momentalnie mnie zahipnotyzowały, ich falujące ogony niczym delikatna półprzeźroczysta tkanina, wyglądały niemal jak sukienki, piękne, lekkie i powiewające w tańcu. Sceneria ta była fascynująca na każdym możliwym etapie, moje oczy błyszczały wpatrując się ciągle w taflę wody. Nie spodziewałam się teraz usłyszeć szeptu, cichego lecz przyjemnego dla ucha głosiku, który jakby mnie wołał.

- Psst… myszko, myszko… - Głosik był na tyle delikatny, że starał się z każdą swoją kolejną nutą brzmienia przyjemniejszy.

Odwróciłam się nerwowo, jakby starając się dostrzec kogoś stojącego za mną, jednak była tam jedynie pustka, wiatr wciąż rozwiewał korony okolicznych drzew i tworzył własną melodię, starałam się dostrzec cokolwiek, ale nie było to możliwe. Znów ten sam barwny głos zaczął mnie nawoływać, tym razem zrozumiałam, że niesie się on z zupełnie innego kierunku i obróciłam się, zerkając początkowo przed siebie, a później na lustro wody. Pierw dostrzegłam mój pyszczek, rzeczywiście zmieniłam się niego przez te lata, moje wiecznie różowe futro nieco pobladło, teraz przypominało bardziej biel, a oczy nie błyszczały jak niegdyś, nie byłam co prawda wrakiem, ale zmieniłam się, jednak zapewne wcale nie na gorsze.

- Myszko!! Posłuchaj mnie! - Głos był wyraźniejszy i teraz w końcu dostrzegłam jego źródło, była to piękna ryba o różanych barwach. Jej łuski mieniły się w słońcu jak tęcza. Przez moment nie wiedziałam co powinnam powiedzieć, w końcu właśnie przemówiła do mnie istota, po której nigdy się tego bym nie spodziewała.

- Masz na myśli mnie? - Próbowałam jakoś odpowiedzieć na jej zawołanie, wcale to do łatwych nie należało.

- Jesteś tu jedyną myszką, wiesz? - W jakimś stopniu było w niej coś, co zdawało się być bliskie. - Chciałam Ciebie prosić o przysługę. - Była połowicznie wynurzona z wody.

- Śpieszy mi się droga rybko, jestem umówiona. - Odparłam przypominając sobie o spotkaniu.

- Proszę! Błagam! Potrzebuję Ciebie, nikt nie chcę mi pomóc, nikt nigdy tędy nie przechodzi, jesteś moją ostatnią nadzieją droga myszko! - Gdyby była myszą to zapewne teraz by płakała, jednak w rybim ciele nie było to wcale widoczne.

- W porządku. - westchnęłam zrezygnowana. - Pomogę Ci.

- Dziękuję Ci! Bardzo dziękuję!! Jestem Ellie, a Ciebie jak zwą wybawicielko? - Spytała, a ja momentalnie jakby poczułam zakłopotanie. Od dawna nikt nie pytał mnie o imię, czułam się dziwnie z tym, choć było to całkiem normalne, racja?

- Nuta, tak się nazywam. - Oznajmiłam ostatecznie.

-  Melodyjne imię. - Jej wzrok padł na mnie. - Dobrze więc, przykucnij tutaj i spójrz w tą taflę. Dostrzeżesz w niej coś wyjątkowego. Zapewniam Ciebie.

               

Zdziwiło mnie niego to żądanie, było jakieś zbyt zwyczajne, jednak zrobiłam jak oczekiwała. Przykucnęłam przy brzegu i spojrzałam w wodę, wydawała się być teraz bezdenna. Mrugnęłam i choć trwało to dosłownie ułamek sekundy to sceneria cała na około jakby się zmieniła, dostrzegłam że błękitne niebo stało się teraz jakby w odcieniu szarości i to niesamowicie wyrazistym, a słońce jakby gdzieś zniknęło. Poczułam się jakbym pojawiła się w zupełnie innym miejscu. Rzeka stała wciąż na swoim miejscu, ale stała się jakby węższa, ale również ciemna, dominowały tu kolory szarości i mocnej bieli.

- Gdzie jesteśmy? - Spytałam Ellie. Powinnam się mocno zdziwić takim zjawiskiem, ale nie było mi zupełnie obce, nie po tym co przeżyłam w Złotej siódemce.

- Jest to wyspa Cienia, a może bardziej planeta? Ta kraina sama w sobie nie ma określenia, nie przynależy do żadnego ze światów. Jednak… jest ona przepełniona smutkami i rozpaczą. - Wyjaśniała Ellie. - Wiesz dlaczego Ciebie tu sprowadziłam? - Spytała mnie wyłaniając się z wody.

- Bo tak bardzo przypomina mój nastrój w tej chwili? - Starałam się jakoś załagodzić daną sytuację, ale nie miałam pewności w jaki sposób i czy przypadkiem właśnie nie uraziłam mojej nowej znajomej.

- Poniekąd tak Nuto. - Moje uszy poruszyły się same z zaciekawienia. - Smutek, rozpacz, rozgoryczenie… to wszystko to emocje, które posiada każda mysz. Nie wytłumaczyłam Tobie do tej pory dlatego potrzebowałam pomocy. To mój błąd, ale wtedy… nie wiem czy byś się zgodziła, byłam dość, - przerwała jakby na moment - zdesperowana.

- Więc może uprzejmie mi wyjaśnisz to teraz? - Byłam poniekąd zrezygnowana, poczułam się jakby oszukana.

- Niegdyś byłam dość do Ciebie podobna, miałam ciepłe różane oczy i futro w podobnym odcieniu, miałam uszy i miły pyszczek. Byłam myszą. Brzmi to nieprawdopodobnie, ja to rozumiem doskonale, w końcu jestem teraz zwyczajną gadającą rybą. - Westchnęła. - Jednak wszystko w świecie ma swoje uzasadnienie. Pewnego dnia odebrano mi najcenniejsze, to co składa się na każdą z mysz, emocje. Zabrano mi je brutalnie i przemieniono w głupkowate wodne zwierzę. - Jakby nie patrzeć jej wzrok był pusty odkąd ją zobaczyłam, a nawet sposób wypowiadania się nie był szczególny, wtedy właśnie dostrzegłam, że owa istota już od samego początku była niczym kotek z kurzu w ogromnym pomieszczeniu, była zagubiona, była niczym wyjątkowym, niczym co mogło zdobyć się na najmniejszą emocję. - Wierzysz w moją historię? Wciąż wydajesz się być niezdarta. - Chciała zapewnienia.

- Wierzę w każde słowo w tej historii. - Przytaknęłam. - Czy moja pomoc jest Ci potrzebna… - przełknęłam nerwowo ślinę. - byś odnalazła utracone odczucia?

- Tak, bo tylko z pomocą kogoś jestem w stanie to zrobić. Tafla wody była zaklęta już od początku, gdy mysie spojrzenie w nią spojrzy, wtedy dopiero możemy rozpocząć podróż, sama nie byłam w stanie tego zrobić. - Dodała.

- W takim razie, gdzie je teraz znajdziemy? - Znów rozejrzałam się wokoło tej szarej scenerii, niemal momentalnie zaczął padać deszcz, był zimny i nieprzyjemny, jakby całe niebo zaczęło płakać. Wiatr zaczął się wzmagać i ochładzać dodatkowo atmosferę.

- Po prostu się przypatrz. - Nakazała, a ja spojrzałam w dal przed siebie.

 

Znów ogarnęło mnie uczucie, którego nie rozpoznawałam tak wyraźnie. W dali zaczęłam dostrzegać jakby cienie, zarysy mysich pyszczków. Wytężyłam wzrok starając się ujrzeć jak najwięcej szczegółów. Momentalnie zaparło mi dech w piersi. Zobaczyłam siebie wraz z Leo. Staliśmy na moście, który doskonale znałam, most w wiosce, który tworzył przejście z jednego krańca rzeki na drugi, ten na którym tak często wypatrywaliśmy zachodów słońca, ale i ten na którym widzieliśmy się ostatni raz. Dlaczego znów muszę widzieć tę okrutną scenę? Dlaczego znów muszę widzieć Leo, który zostawia mnie samą na moście po wypowiedzeniu bolesnych słów, które tak bardzo nas podzieliły. Poczułam łzy, które momentalnie napłynęły mi do oczu, poczułam jak bardzo to boli. Moje łapki same powędrowały na oczy, a ja upadłam, nie potrafiłam już dłużej ustać. Nie wiedziałam co się dzieje, moje serce biło mocniej, a mnie to coraz bardziej bolało.

- Odnalazłaś to czego szukałyśmy. - Z całego lamentu wyrwała mnie Ellie, a ja momentalnie spojrzałam w jej kierunku. Nad nią jakby ukazała się momentalnie śnieżno-biała aura, a później jakieś migotanie, które ostatecznie ustało. - Na nowo poznałam rozgoryczenie, smutek i rozpacz.

- Nie rozumiem. Jakim cudem? - Moje oczy zdawały się być jakby podkrążone od ilości łez, które z nich poleciały.

- Ty mi je pokazałaś. - Również spojrzała na mnie. - Gdy ty odczujesz daną emocję, wówczas ja również jestem w stanie ją odczuć, w ten właśnie sposób poznam ją na nowo.

Chyba w tej chwili zaczęłam żałować, że przystanęłam nad rzeką chwilę dłużej, bo nie sądziłam, że to będzie sposobem na odzyskanie wszelkich jej emocji, nie sądziłam, że to ja będę jej nośnikiem, gdzieś w głębi serca mnie to zabolało, ale to jedynie kolejna smutna rzecz do kolekcji.

- W takim razie skoro odzyskałaś swój smutek, to powinnyśmy ruszać dalej, racja? - Chciałam się stąd ulotnić czym prędzej.

- Naturalnie. Spójrz w wodę. - Ellie lekko się zanurzyła. Wydawało mi się, że była to wciąż ta sama rzeczka, a może wcale już nią nie była? Znów stanęłam przy skraju i wpatrywałam się starając się czegoś dostrzec, chociażby dna.

- W porządku, tyle starczy. - Powiadomiła mnie różana istota.

 

Znów odwróciłam się i rozejrzałam, tym razem poczułam jakbyśmy znaleźli się w zupełnie innym miejscu, chociaż w zasadzie zapewne nim było.

- Gdzie jesteśmy? - Spytałam.

- Ten świat jest krainą wschodzącego słońca. - Oznajmiła.

- Słońca? - Zaciekawiło mnie to, w końcu każde z tych miejsc miało nazwę adekwatną do tego czym właściwie było.

- Noc jest odzwierciedleniem zła, a dzień dobra, tu wiecznie panuje ta pora, wschodzące słońce, które nie mija, które pokazuje, że wstał kolejny piękny, radosny dzień. - Wyjaśniła.

Rzeczywiście niebo świeciło się jasno, a słońce gdzieś wyłaniało się na horyzoncie, wokoło widniała bujna roślinność, liczne kwiaty, ale i wiśniowe drzewa, które pięknie kwitły w swej różowej barwie. Wpatrywałam się w to, aż ponownie ujrzałam w oddali scenerię, tym razem było tam zdecydowanie więcej postaci. Znów starałam się dostrzec więcej. Zobaczyłam ich, całą Złotą siódemkę, jak siedzimy razem przy stoliku w naszej wspólnej, drzewnej chatce, jak cieszymy się podczas posiłki i rozmawiamy na różne tematy. Takich momentów było wtedy znacznie więcej, doskonale to pamiętałam. Było to swego rodzaju codziennością, razem opowiadaliśmy sobie co ciekawego przeżyliśmy danego dnia, albo co wspólnie zrobimy kolejnego. Zdecydowanie tamte dni należały do szczęśliwych, a z aktualnego punktu widzenia, może nawet do nostalgicznych.

 

Uśmiech sam wkradał się na mój pyszczek, a gdy oderwałam się od tego znów dostrzegłam znaną mi aurę.

 

- A więc odzyskałaś swoje szczęście, racja? - Miałam w zasadzie taką pewność.

- Zgadza się! - Wtedy pierwszy raz wyczułam nutę radości w jej tonie głosu. - Moje szczęście powróciło.

Moje chyba poniekąd też na moment wróciło, przynajmniej w moim umyśle. Poczułam nieprzyjemne szczypanie gdzieś w okolicach brzucha, jednak szybko się uspokoiłam i spojrzałam na nią ponownie, jednak wiedziałam już co robić dalej, w końcu… emocji w świecie jest wiele, czyż nie? Znów przystanęłam przy brzegu wpatrując się w tafle wody, jednak tym razem nie zadziało się nic szczególnego.

- Dlaczego świat się nie zmienia? - Spytałam beznamiętnie. Nie dziwiło mnie nic jak dotąd, czy to to, że świat wokół zmieniał się niesamowicie szybko, czy też to, że mam obok siebie gadającą rybę, która nie jest rybą, ale jednak nią jest.

- Być może zmieniły się warunki. - Oznajmiła Ellie.

- Warunki? W takim razie co powinniśmy zrobić dalej? - Chciałam to jak najszybciej skończyć.

- Rozejrzyj się, może znajdziesz coś co poprowadzi nas dalej. Ja nie mogę iść z tobą, ale spokojnie, ta rzeka wciąż będzie w tym miejscu, jestem tego pewna. - Oznajmiła, a ja skinęłam na zrozumienie łebkiem i ruszyłam przed siebie. Kraina ta rzeczywiście była sama w sobie pocieszna, ale jednocześnie sceneria nie zmieniała się zbytnio i im dalej rzeki odeszłam tym bardziej miałam wrażenie, iż wciąż stoję w tym samym miejscu. Nagle jednak wszystko wokoło się zmieniło, a ja znalazłam się jakby w zupełnie nowym miejscu, wciąż widziałam te wiśniowe drzewa, jednak na każdym wisiało lustro, miały one niesamowicie zdobne ramy, wyglądały na stare i cenne. Przystanęłam przy jednym i zaczęłam się w nie wpatrywać, w środku zaczęłam dostrzegać coś, coś co było moim odbiciem, a jednocześnie nie należało do teraźniejszości, poczułam nieprzyjemny dreszcz, a sceneria uległa zmianie. Niebo pojaśniało, a w górze pokazała się pojedyncza żarówka, która dawała dobrze mi znane światło. Poczułam znów to samo nieprzyjemne uczucie jak przed laty, szybko chciałam wrócić do Ellie, jednak nie było to takie proste, trafiłam niemal nad rzekę, ale ja znajdowałam się za kratami, takimi które mnie od niej oddzielały.

- Gdzie się znajdujemy Ellie? - Spytałam niepewnie.

- Jest to zapewne kraina Szarej mgły. - Poinformowała mnie i to właściwie zdziwiło mnie najbardziej, w końcu nie było tu żadnej mgły.

- Jesteś tego pewna? - Chciałam upewnienia, bo nie czułam wcale się lżej po jej słowach.

- Tak, czasami mgła znajduje się jedynie w naszych oczach, nie koniecznie ją dostrzegamy. Tu odnajdziemy zdecydowanie kolejne emocje, po prostu… przypomnij sobie. - Dodała.

A ja… odwróciłam się na pięcie, plecami do niej i wpatrywałam się w dal bez celu. Znów je widziałam, białe pomieszczenie z mizernym światłem, bez widoku na świat, bez okien i jedynie smutną, pustą celę, do tego nie jedną a wiele. To tutaj spędziłam dwa lata z mojego życia, w klatce kłusowników. Poczułam kolejne dreszcze, które przechodziły przez moje ciało, do tego ta cała gęsia skórka, sprawiła, że odczuwałam chłód. Nie chciałam tu być, nie chciałam widzieć tego miejsca na oczy. Miejsca, które tak często towarzyszyło mi w koszmarach, miejsca przez które niemal zniknęłam z tego świata w młodym wieku. Strach i obrzydzenie, tylko to mi teraz towarzyszyło, to odczuwałam tak mocno, że znów tu wrócę. Tego obawiałam się najbardziej. Minęła dłuższa chwila, jednak kraty zniknęły, a ja znów mogłam dostać się do rzeki. Tak też uczyniłam, aura nad moją rybią przyjaciółką zdążyła już zniknąć.

- Wierzę, że przeżyłaś coś okropnego, gdyż emocje które odzyskałam były wyraziste. - Powiedziała, a ja jedynie skinęłam łebkiem nie chcąc nic o tym mówić.

- W każdym razie… przed nami kolejna wyprawa, racja? - Proszę, niech to już się skończy. Każde miejsce, które widziałam było niesamowite na swój sposób, ale jednocześnie na tyle tajemnicze, że wcale nie chciałam ich więcej poznawać.

- Tak, masz rację, ale od teraz wydaje mi się, że będzie już tylko łatwiej. - Uśmiechnęła się na swój dziwaczny sposób, a ja rozejrzałam się wokół i choć nie było tu w zasadzie nic to żarówka w niebie, wciąż wisiała i migotała, a ja skupiłam moją uwagę właśnie na niej. Znów poczułam ten przeskok. Przedmiot wciąż wisiał w górze, a ja znajdywałam się w domku, właśnie tym w którym mieszkała Złota siódemka. Ellie znajdywała się w kulistym akwarium obok mnie. Nie musiałyśmy wcale długo czekać na rozwój wydarzeń. Kolejne myszy zaczęły wchodzić do chatki i rozmawiać na rozmaite tematy.

 

- Jutro czeka nas ostateczna bitwa, jednak wierzę, że nam się uda. Ocalimy wszystkich. - Usłyszałam głos Fasoli.

- Zdecydowanie! - Tym razem usłyszałam Adve.

- Jesteśmy niezwyciężeni dopóki jesteśmy razem. - Serce zabiło mi mocniej na słowa Lio.

Zaufanie, to było to czym zawsze ich darzyłam. Tym razem kraina pokazała mi mój dawny dom, drewnianą skromną chatkę, z wielkim stołem w jadalnio-kuchni, ale również licznym zbiorowiskiem zieleni, mnóstwem kwiatów. Pamiętam nawet teraz, jak przygotowywaliśmy się do walki i nawet podczas niej, jak bardzo sobie ufaliśmy na każdym drobnym szczeblu. Akwarium zaświeciło się na moment.

- A więc tu również odnalazłyśmy cząstkę Ciebie? - Spytałam.

- Zaufanie należy do grupy emocji, a Ty zdecydowanie miałaś go wiele, ale i darzyłaś nim pewne myszki, racja? W takim razie, zostało nam już ostatnie miejsce. Jeszcze raz dziękuję Ci za pomoc. - Oznajmiła Ellie.

A ja zaczęłam szukać tego "zapalnika", który znów przeniesie nas do innego miejsca. Mój wzrok osiadł na kubku z gorącą czekoladą i właśnie to wtedy zmieniła się sceneria. Tym razem dostrzegłam różowawe niebo, Ellie znów znajdywała się w rzece, a przed nami widniała kawiarenka, a raczej jej ogródek z licznymi stolikami. Zaczęłam dokładnie się przypatrywać, znów dobrze mi znane widok. Cień zaraz się wyostrzył i dostrzegłam siebie, dawną siebie. Czekałam na kogoś w kawiarence i wtedy właśnie ujrzałam podobny kubek jak wcześniej, zapewne dlatego właśnie on okazał się trafnym przedmiotem. Czekałyśmy tak dłuższą chwilę, wypatrując kolejnych szczegółów. Byłam wręcz ciekawa co teraz się wydarzy. Koniec końców dostrzegłam Leo, który usiadł obok przy stoliku.

- Wybacz, że musiałaś czekać. - Mruknął, a moja postać jedynie się ciepło uśmiechnęła. Pamiętam to nawet teraz, jak szalenie go kochałam i nigdy nie potrafiłam się na niego pogniewać, nie musiałyśmy tu być więcej, choć tęskno mi było do tych czasów niesamowicie, to tyle wystarczyło, by Ellie poczuła moje emocje.

- Oczekiwanie i miłość, tu właśnie kryły się dwie emocje, ostatnie z nich. - Odparła Ellie. - Powinnyśmy wrócić do domu, zanim minie zbyt wiele czasu, przebywanie w innych wymiarach wcale nie jest odpowiednie dla ciała. Wybacz, że trwało to tak długo. - Mruknęła. - Ale musimy już wracać. Ty się spieszysz, a ja chcę czym prędzej zobaczyć moje ciało.

               

Skinęłam i spojrzałam w taflę wody jak na samym początku, nie minęła nawet chwila, a my znalazłyśmy się nad rzeką, od której zaczęła się nasza podróż. Chociaż na początku wcale nie byłam na nią chętna, to wpłynęło to na mnie w jakiś sposób pozytywnie. Przypomniałam sobie wiele rzeczy, które dawno wyleciały mi z głowy, ale poniekąd… sama odzyskałam moje emocje, które podobnie jak Ellie, dawno zaczęły zanikać. Kto wie? Może teraz i ja byłabym zwyczajną rybą, gdybym w porę jej nie spotkała? Moim oczom znów ukazała się biała poświata i wtedy ją ujrzałam. Piękną różano-włosom mysz, z białymi perłami przy szyi i białą muszlą na uchu. Miała piękną suknie pod kolor włosów, z cienkiego materiału, który błyszczał w słońcu.

- Dziękuję Ci Nuto! - Stanęła przy mnie i mnie przytuliła, a ja odpowiedziałam tym samym. Ocaliłam zupełnie przypadkowo biedną mysz, która straciła wszystko, a ona również nieświadomie, uratowała mnie.

- Ja Tobie również Ellie. - Spojrzałam nerwowo na zegarek przypominając sobie o spotkaniu, wciąż było go dużo, jakby ta długa podróż wcale nie zabrała żadnej sekundy z tego świata. Uśmiechnęłam się mimowolnie. - Zmierzałam na spotkanie z dawnymi przyjaciółmi, może zechciałabyś dołączyć?

- Chętnie. - Uśmiechnęła się ciepło i razem zmierzyłyśmy do kawiarenki, miejsca spotkania Złotej siódemki.

Zapewne będę mieć teraz o czym im opowiadać, uspokoiłam się zdecydowanie. Początkowo obawiałam się, że nie znajdziemy wspólnego języka nigdy więcej, ale teraz gdy na nowo poznałam nasze przygody, zrozumiałam jedno. Nic w świecie nie jest w stanie nas rozdzielić. Ellie chwyciła moją łapkę i razem pomaszerowałyśmy ku nowej przyszłości, która niedługo się zacznie.


Dziękuję wam za wzięcie udziału w konkursie :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz