Sukissora
"Jednorożce"
W
odległej krainie, siedemset jak i nie osiemset lat temu istniało miejsce zwane
Krańcem Świata. W miejscu tym żyły najwspanialsze istoty nadprzyrodzone jak i
te normalniejsze. Im bardziej oddalało się od granicy tym bardziej kraina stawała
się normalniejsza. Na pograniczu normalności z magią znajdowało się terytorium
myszy, tak zwane Transformice. W tej społeczności rządziła królowa, a bardziej
wtedy panowało bezkrólewie, ale o tym później. Niektóre myszy zajmowały się zbiorem
zapasów, niektóre obroną, a inne po prostu sobie żyły. Ponieważ bezkrólewie
trwało rok, rada najstarszych postanowiła iż zostaną stworzone plemiona no i
każdy wódz będzie odpowiadał za dane plemię. Chętnych do panowania było wielu.
Jedną z tych myszy była nasza bohaterka - Ashanti. Gdy cała podekscytowana
dotarła do komisji zajmującej się wybieraniem szamanów, okazało się że została
ona i mysz imieniem Pew. Komisja stwierdziła, że albo poprowadzą plemię razem,
albo mogą zapomnieć o stanowisku. Bowiem obie posiadały identyczne umiejętności
i specjalizacje. Myszki dogadały się i stworzyły plemię Kperm i osiedliły na
granicy Transformice. Z początku jak wiadomo ciężko było im się dogadać.
Ashanti była bardziej rozgrywkowa i wygadana,
natomiast Pew była stanowcza, ale cicha. Jednakże po dwóch miesiącach sporów i walk o swoje ustaliły co
i jak. Plemię miało pomagać myszą wygnanym, szukającym siebie, bezdomnym czy
głodującym. Kperm szybko zyskało sławę co ściągnęło do siebie wiele myszy. Pod
koniec pierwszego roku było ich z dwa tysiące.
W miejscu
bardziej znajdującym sie przy Krańcu Świata istniał klan Szczurów
zaprzyjaźnionych z jednorożcami które wówczas siały smutek i grozę. Dlaczego
tak niesamowite stworzenia się tak zachowywały? Ponieważ dziesięć lat wcześniej
wybuchł pewien incydent. Mianowicie władca jednorożców miał spotkać się z
królową myszy na obrady. Oboje bardzo się lubili i nie mieli problemu z
dogadaniem się w sprawach "wagi państwowej". Nikt do końca nie wie co
wtedy się stało. Wiadomo było jedno. Obojga z władców nie żyło. Yosef –
najważniejszy czarodziej- powiedział jednorożcom, że Królowa Myszy zatruła
jedzenie i ich władca na wskutek czego zmarł. Myszą powiedział że Władca
Jednorożców rozdeptał królową i wtedy zaczęły się właśnie te ciemne czasy.
- Ashanti o czym myślisz? - zapytała zaniepokojona Pew
- Wiesz wydaje mi się, że ta cała historia jest
naciągana. No wiesz, że tam królowa zmarła, a jednorożec? Przecież on też nie żyje!
- Wiesz... mówią że gdy uświadomił sobie co zrobił
popełnił samobójstwo.
- Tak już widzę jak jednorożec popełnia samobójstwo. -
powiedziała Ashanti odchodząc od okna - Najchętniej udałabym się w miejsce tej
akcji.
- Wydaje mi się, ze niektóre z naszych myszy także
chciałyby się dowiedzieć o co chodzi. Jednakże misja ta jest niebezpieczna.-
odparła i wyszła z „mieszkania” Ashanti, więc ta nią pobiegła.
- Pew, jeśli ty nie chcesz, ja zbiorę myszy i pójdę z
nimi sama. Mam dość opowieści Yosefa jak to było. Chcę znać prawdę!
- Niech Ci będzie. Ja zostanę, poszukam Ci jakiś myszy.
Do zobaczenia – odparła i pobiegła dalej.
Ashanti przytaknęła, a Pew poszła szukać ochotników na
wyprawę. Było to dla niej zaskoczenie ponieważ ona nigdy nie wyrażała zgody na
jej pomysły. Jednakże po trzech dniach przygotowań myszy mogły wyruszyć. Pew zrekrutowała
dziesięć myszy. Dwóch kucharzy, czterech osiłków i czterech badaczy. Jednakże
wędrówka okazała sie o wiele trudniejsza niż się spodziewali. Trwała ona
tydzień. Szli przez góry, pokonywali wielkie lasy, rzeki i łąki. Spotykali
ciekawe stworzenia takie jak Magiwilki, Sowokoty, Pegazy... Gdy dotarli na
miejsce zdarzenia nie było nic. Niby minęło dziesięć lat, ale naprawdę tam nie
było nic. Żadnej flory i fauny… Jedna z myszy postanowiła rozbić obóz gdzieś na
mniejszym drzewie i poczekać do rana. Ashanti nie chciała czekać więc rozkazała
iść dalej. Po kolejnych dniach wędrówki zaczęła wytwarzać się gęsta mgła.
- Bądźcie w zasięgu wzroku. Nie chcę by ktoś nie
wrócił z tej wyprawy. – powiedziała jedna z myszy wybrana na stanowisko drugiego dowodzącego tą misją. –
Ashanti wydaje mi się, że to miejsce jest dla nas za duże. Jeśli zapuścimy się
za daleko, jednorożce nas rozdepczą.
- Posłuchaj. Jesteś uważany za mysz najważniejszą w
plemieniu ponieważ jako jedyny masz białe futro. Więc wykorzystaj tą swoją
przewagę i pogoń ich troszkę.
Białe myszy były wówczas niespotykane. Tak rzadkie jak
miłe jednorożce!
W trzecim tygodniu wyprawy myszy zabłądziły i znalazły
się w ciekawym miejscu. Przed nimi było wielkie drzewo, a naokoło niego wodospady.
Myszy obeszły na około drzewa i znalazły jakby szkielet… Wszystkie zaczęły
krzyczeć z przerażenia.
- SPOKOJNIE. TO NIE JEST SZKIELET MYSZY ANI OD
JEDNOROŻCA!!! – powiedziała jedna z myszy-badaczy
- To czyj?- spytała inna
- Hm.. – mysz-badacz obeszła szkielet na Około,
wywąchała i stwierdziła – To nawet nie jest prawdziwy szkielet, to po prostu
masa żelowa uformowana na kształt kości.
- Ale kto by coś takiego zostawił?
- Na pewno ta osoba, która nie chciała by dalej
szukano prawdziwych szczątków naszej królowej. Wydaje mi się, że jesteśmy we
właściwym miejscu, bo tu jest Kraniec Świata, ale…
Wypowiedź przerwały mu okrzyki radości. Jako pierwsze
zobaczyły Kraniec Świata. To będzie dopiero opowieść dla potomnych! Po dwóch
godzinach wpatrywania się w nieskończone wodospady poszli spać.
***
- Słyszeliście to? – Spytała Ashanti
- Ale co?- odpowiedziała biała mysz
- No ten szelest
- Weź idź spać bo… Ok.
- No, a nie mówiłam?! Ktoś się zbliża- spanikowana
Ashanti obudziła wszystkie myszy by były gotowe do ewentualnej ucieczki. Wróg
okazał się najgorszy ze wszystkich możliwych. A mianowicie jednorożce wpadły z
wizytą. Myszy schowały się tak, by ich nie zauważono. Jednorożce wpatrywały się
w drzewo, oddały ukłon i odeszły. Były piękne, nie wyglądały na zabójcze bestie
z opowieści grubych ciotek. Były raczej speszone jak nasze myszy.
- Nie musicie się chować, my tylko oddaliśmy cześć
naszemu władcy. – Powiedział jeden z nich patrząc na miejsce ukrycia myszek.
Spanikowane wyszły z ukrycia i patrzyły na wielkie stworzenia.
- Jestem Ashanti. A ty? – spytała jednorożca który był
najwyżej
- Sgte, a to jest Uranos i Gaja. Nie wiem dlaczego się
chowacie, skoro to wasza królowa otruła naszego wodza.
- Ale przecież to wasz wódz rozdeptał naszą królową-
powiedziała mysz-kucharz.
Jednorożce przez chwile patrzyły się na siebie, po
czym razem z myszami doszli do wniosku iż Yosef ich oszukał. Postanowili więc
udać się do miejsca zamieszkania czarodzieja by wyjaśnić tą sprawę. Po drodze
opowiadali sobie jak to wszystko teraz wygląda tu i tam. Wszyscy byli
oczarowani historiami o magicznych lasach, tęczach i słońcu… po godzinie
spokojnego marszu który dla myszy trwał by dzień lub dwa dotarli na miejsce.
Okazało się iż czarodziej wyniósł się z swojego domu i ślad po nim zaginął.
Jedyne co znaleźli to masę żelową z której prawdopodobnie to on ulepił
szkielet. Jednakże gdzie są zaginieni? Postanowili wrócić się pod wodospad i
tam ich poszukać. Minęły tygodnie, miesiące i nic nie znaleźli a przeszukali
wzdłuż i wszerz teren między Transformice a Doliną Jednorożców.
- Poddaje się- powiedziała Gaja – Nic nie znajdziemy
tutaj. Nic. Te szczury miały racje zatrzymując nas. Po co my tu przyszliśmy?
- Szczury
- Tak szczury
- Szczury
- Tak Biała myszko S Z C Z U R Y takie stworzenia
podobne do was
- Nie prawda. Szczury są od Yosefa. To on je stworzył
i rozmnożył. To takie małe wybryki natury które myślą, że wszystko wiedzą.
- Że tez ja o tym nie pomyślałam.. – powiedziała
Ashanti
- Ale o czym? – zapytała druga mysz-kucharz
- Szczury. Te wielkie parszywe gryzonie pomagają
Yosefowi. Zapewne one wiedzą gdzie są zaginieni!
I wszystkich nagle olśniło. Uranos przywołał za pomocą
rogu najważniejszego ze szczurów i pod groźbą śmierci wskazał miejsce pobytu
zaginionych. Myślicie, że każda historia ma szczęśliwe zakończenie? Otóż
okazało się, że zaginieni faktycznie znajdowali się za jednym z wodospadów, ale
martwi. Nasi bohaterzy znaleźli przy nich listy opowiadające co się stało. Yosef
przybył na spotkanie, zatruł jedzenie obydwu władców i przeniósł ich do
jaskini. Przez pięć lat dawali radę wyżyć dzięki magii jednorożca, jednakże
Yosef wyssał ją do końca. Ostatkami sił Jednorożec zabił czarodzieja i zrzucił
go do wodospadu. Nie uciekli, ponieważ założył on barierę przez którą do końca
jego dni nikt przez nią nie wyjdzie, ani nie wejdzie. Zmarli w męczarniach.
Myszy wraz z Jednorożcami postanowili
wynieść szczątki ofiar i pochowali ich na granicy normalności z magią. Od
tamtej pory żyli w pokoju, jednakże nic nie wskazywało na to, co stanie się
później…
Weroniczkab
TYTUŁ: Pokonaj strach!
W krainie Transformice istniało wiele osad.
Jednym z nich były : Marzyciele, Typ Trawiasty, Odkrywcy. Każda osada miała
swój znak rozpoznawczy. Marzycieli byli znani
jako marzyciele dążący do swojego upragnionego celu. W Typie Trawiastym każdy w trawie pilnie pracował. Natomiast w
Odkrywcach myszki zawsze udawały się na poszukiwania prawdy. Pod tym względem
każdy pokazywał swojego wewnętrznego bohatera .
Pewnego razu pewna myszka dołączyła do osady
Marzycieli. Bardzo chciała zawierać nowe znajomości. Dlatego podeszła do pewnej
myszki aby się z nią zaprzyjaźnić. Niestety nie wszystko poszło po jej myśli. Z
tego powodu była zmuszona odejść z osady. Odeszła. Myślała ,że pójdzie w
zapomnienie ,jednak postanowiła się nie poddawać. Podjęła decyzję ,że dołączy
do nowej osady. I tak też uczyniła. Następną osadą do której dołączyła było Typ
Trawiasty ,gdzie wodzem była Mesmera, zwana inaczej Królową Zieleni. Tym razem
myszka postanowiła zawrzeć przyjaźń z szamanem plemiennym. Powoli podeszła. Lekko
się uśmiechnęła. Lecz nie odezwała się jak poprzednio. Była nieśmiała. Pobiegła
do swojego nowego pokoju aby pomyśleć ,dlaczego tak się dzieje. Postanowiła
odwiedzić sojuszniczą osadę - Odkrywcy. Byli znani jako Wielcy Odkrywcy,
poszukiwacze prawdy. Myszka spakowała potrzebne rzeczy do swojej ulubionej
torebki. Udała się w podróż. Podróżowała przez góry i lasy aż wreszcie dotarła
do wyznaczonego celu. Odetchnęła z ulgą.
Usiadła na chwilę na pniu aby odpocząć. Wyjęła ze swojej torebki kanapki z serem. Szybko je zjadła i zapukała do drzwi. Otworzył
Szczurb:
-Dzień Dobry. Z tej strony wódz osady Szczurb. Z kim mam
przyjemność rozmawiać?
-Nazywam się Aya. Przyszłam abyś mi pomógł odnaleźć źródło
mojej nieśmiałości. Słyszałam ,że Ty i
twoja osada jesteście Wielkimi poszukiwaczami prawdy.
-A no tak. Wszystko się zgadza. Ale dlaczego miałbym Ci
pomóc?
-No bo Ty i twoja osada...
-Jeszcze czego? może jeszcze przyniosę Ci stos gwiazd z
całego wszechświata ? - zakpił Szczurb.
Aya zrozumiała to jako żart i parsknęła śmiechem.
Wódz osady, który nie miał
w zwyczaju reagować na tego typu głupie zachowania, rozmyślał nad tym
,co działo się w tamtym momencie.
W pewnej chwili uklęknął i spojrzał troskliwie mówiąc:
-Nie mogę Ci pomóc. Ale mogę Ci doradzić. Nieśmiałość to jak taki strach. A wiesz
dobrze ,że strach należy pokonywać. Więc ja daję Ci taką radę: Pokonaj tę
nieśmiałość.
-No ,ale jak? - odparła Aya.
-Wystarczy, że uwierzysz w siebie. Po prostu walcz!
Aya rozmyślała. Nagle Szczurb musiał się pożegnać. Pozegnali
się. Aya odeszła w dalszą drogę, nadal
rozmyślając czy uda się jej wybrnąć z tak trudnej sytuacji. Aya wreszcie
podjęła decyzję. Postanowiła walczyć i pozbyć się tego lęku. No bo w końcu jak
się to mówi "Do trzech razy sztuka". Postanowiła naprawić to ,co
zepsuła. Pokonała wiele mil trasy. Aż
udało się jej dotrzeć do osady Marzycieli. Podbiegła do drzwi.
Zadzwoniła na dzwonek. W niecierpliwości oczekiwała aż ktoś otworzy. Stało się.
Drzwi otworzyła osoba z którą Aya pragnęła się z nią zaprzyjaźni. Ale nie
mogła. Bała się, że ją wyśmieją, nie zaakceptują. Ale osoba ta nie była z tych osób ,które
oceniają po okładce. Wyglądała na pogodną, miłą osóbkę.
Gorcąo się przywitała:
-Witam. Jestem Ando. Z kim mam przyjemność?
-Ja..ja..- Aya czuła
jak wzbiera ją nieśmiałość.
Co robić? co robić? panikowała. Nagle przypomniała sobie o
pewnej radzie. Zachowała spokój.
Przedstawiła się:
-Cześć. Jestem Aya. Niegdyś należałam do tej osady ,ale
odeszłam z stąd. I powiem Ci szczerze ,że to przez moją nieśmiałość ,którą
teraz chce pokonać. Kiedyś chciałam zawrzeć z tobą jakiekolwiek stosunki. Ale
wszystko się skomplikowało ponieważ bałam się ,że mnie wyśmiejesz i ,że palnę
cos głupiego. Teraz natomiast pokonałam ten strach. Stanęłam tu dzisiaj aby ci
to wyznać i dokonać tego czego nie potrafiłam uczynić. Czy zakolegujemy się?
-Ym..No tak. Dobrze. Ale najpierw musimy się poznać. -
zachichotała.
-Dobrze. No to..może dasz mi swój numer telefonu.
Ando wyciągnęła kartkę i
długopis. Napisała tam swój numer telefonu.
Wręczyła go Ayi:
-Proszę. A może wejdziesz do środka ? pozmawiamy, pogadamy?
-OK. - odparła Aya.
Aya zrozumiała wtedy ważną lekcję. Zrozumiała, że strach
trzeba pokonywać. Nie poddawać się tak łatwo. Strach to jest jak wróg ,który
czeka na naszą potyczkę.
Wiewki
Dawno, dawno temu żyła sobie myszka, która nie rozumiała i
nie lubiła, gdy szaman pomagał innym. Była ona już doświadczoną myszką z dużym
poziomem i stosem futerek, dlatego była pewna, że zawsze sobie poradzi z każdą
mapą i inni powinni tak jak ona radzić sobie sami.
Mijały dni miesiące a ta myszka nigdy nie nauczył się szamanować,
bo po prostu nie chciała pomagać innym. Lecz pewnego letniego dnia, gdy tak
sobie grała na prostej dla niej mapie, którą przechodziła tysiąc razy spadła i
nie umiała wejść na górę. Pomógł jej dopiero szaman z niższym od niej poziomem
myszka ta, choć nie chętnie przyjęła od niego pomoc. Gdy spadła jeszcze kilka
razy i otrzymała pomoc zaczęła się zastanawiać czy się nie myliła… Po długim i
ciężkim przemyśleniu zdecydowała się poprosić szamana, który jej pomagał żeby
nauczył ją szamanować. Ten chętnie się zgodził spotykali się codziennie żeby
poćwiczyć. Nasza myszka uczyła go lepiej grać a on uczył ją jak być dobrym i
pomocnym szamanem.
Po kilku tygodniach myszka umiała pomagać innym i się tego
nie wstydziła. A szaman, który wcześniej jej pomagał został nie tylko jej
najlepszym przyjacielem, ale również największym bohaterem, jakiego znała. Natiibobr
Wstałam z ranka z zamiarem udania się do mojej przyjaciółki Rosy. Ruszyłam wąska dróżką na mapce wykonaną przez Gobbka. Ona była bardzo piękna! Moja droga prowadziła na kolejną mapę.
Żeby przejść na drugą
stronę trzeba było przeskoczyć małą dziurkę. Tym razem to była istną
przepaść! Cofnęłam się do tyłu, rozpędziłam się porządnie i skoczyłam. W
locie spojrzałam w dół. Oj to było wysoko! Zaczepiłam się łapkami
krawędzi i... niestety zaczynałam się ześlizgiwać. Byłam naprawdę
przestraszona i nie wiedziałam co mam zrobić. Zaczęłam wołać o pomoc -
nikt nie usłyszał. Moje łapki traciły siły, aż zaczęłam spadać. Wszędzie
było czarno i strasznie. Byłam parę metrów nad ziemią i przygotowałam
się na bolesny upadek. Puf! Wylądowałam. Oj strasznie bolało. Miałam
krwawiącą ranę, zdążyłam rozejrzeć się w około, a następnie straciłam
przytomność.
Obudziłam się na miękkiej chmurce, a nade mną
stał wysoki chłopak. Miał na sobie czerwoną czapkę oraz kremowy kolorek.
Na jego skórze widniały czerwone tatuaże, a na głowie piórko. Gdy
zobaczył, że się obudziłam uśmiechnął się do mnie.
- Jak się czujesz? - zapytał mnie.
- Tak se. Łapka bardzo mnie boli. - odpowiedziałam.
-
Regeneracja... - wyszeptał, a w jego łapkach pojawiły się iskierki.
Poczułam nagłe ciepełko w łapce, po czym ukłucie i rana zniknęła.
- Dziękuje. - powiedziałam i przytuliłam go. - A jak ty masz w ogóle na imię? - spytałam.
- Aleks. - rzekł, a ja przyrzekłam sobie, że zapamiętam imię mojego super bohatera.
- Chciałabym wrócić do domu... - powiedziałam ze smutkiem.
-
Nie martw się zabiorę cie tam. - powiedział po czym pojawiły mu się
skrzydła, chwycił mnie i razem wzbiliśmy się w powietrze. Zaprowadził
mnie do domu, często mnie odwiedzał, a ja byłam mu bardzo wdzięczna. To
on został moim bohaterem.
Alyss123 "Nimble i berło bogini"
I
Daleko za górami, daleko za lasami, daleko za
morzami i rzekami istnieje kraina Mouseland. Panuje tam córka bogini Elisah –
Endow, co z języka angielskiego oznacza wyposażać lub obdarzać. Endow opiekuje
się myszkami. Panuje nad dniem i nocą, nad pogodą, dba, aby myszki miały obfite
plony oraz podtrzymuje kraine polem ochronnym, aby plemię kotów nie wdarło się
do wspaniałego raju i nie zniszczyło go. Co roku w jesień odbywa się święto na
cześć Endow, dokładniej w jesienne
przesilenie. Tego dnia myszki spędzają razem czas i swoją przyjaźnią
wzmacniają pole ochronne. Endow tego dnia schodzi z niebios i staje w swojej
boskiej postaci w miejscu, gdzie stoi jej pomnik. Wzywa myszki do słusznego
postępowania i swoim berłem zsyła z nieba deszcz serków, aby myszki na zimę miały
więcej zapasów i mogły przetrwać. To wydarzenie nadejdzie już niedługo w mysiej
krainie, obecnie trwają wielkie przygotowania. Mouseland wygląda jak wesołe miasteczko,
wszędzie kolorowe serpentyny, wata serowa, ciasta i babeczki, karuzela,
arcydzieła ręczne, balony, występy myszek, pokaz talentów i oczywiście piękny
dzień, który Endow zsyła na tę uroczą mysią krainę.
II
- Nimble złaź z tego drzewa – powiedziała
Botany – zrobisz sobie krzywdę!
- Hahaha, ani mi się śni! Żałuj, że cię tu nie ma. Piękne widoki – odpowiada Nimble.
- Zejdź natychmiast, zaraz spad… - powiedziała Botany, ale nie dokończyła, bo Nimble spadła z drzewa obijając się o gałęzie.
- …niesz, no właśnie. I co, a nie mówiłam! – odpowiada wściekła Botany.
- Ałć… - powiedziała Nimble i przeklęła w duchu.
- No dobra miałaś racje – powiedziała Nimble rozcierając łapy.
- Lepiej się nie okaleczaj, jutro jesienne przesilenie i nie chcę, aby moja najlepsza przyjaciółka była kaleką, gdy Endow ześle nam serek – powiedziała nadal zła Botany.
- No dobra… masz może w twoim sklepie jakieś rośliny lecznicze? – zapytała Nimble.
- Nie, od razu byś chciała roślinę leczniczą! Ja prowadzę mały sklep, a nie dżunglę! Mam tylko taką co złagodzi ból, ale następnym razem uważaj na siebie. – powiedziała Botany. Razem poszły do sklepu Botany, gdzie na drzwiach Botany przekręciła tabliczkę, zaznaczającą, że sklep został otwarty.
- Zostań tu – nakazała stanowczo Botany.
- Hahaha, ani mi się śni! Żałuj, że cię tu nie ma. Piękne widoki – odpowiada Nimble.
- Zejdź natychmiast, zaraz spad… - powiedziała Botany, ale nie dokończyła, bo Nimble spadła z drzewa obijając się o gałęzie.
- …niesz, no właśnie. I co, a nie mówiłam! – odpowiada wściekła Botany.
- Ałć… - powiedziała Nimble i przeklęła w duchu.
- No dobra miałaś racje – powiedziała Nimble rozcierając łapy.
- Lepiej się nie okaleczaj, jutro jesienne przesilenie i nie chcę, aby moja najlepsza przyjaciółka była kaleką, gdy Endow ześle nam serek – powiedziała nadal zła Botany.
- No dobra… masz może w twoim sklepie jakieś rośliny lecznicze? – zapytała Nimble.
- Nie, od razu byś chciała roślinę leczniczą! Ja prowadzę mały sklep, a nie dżunglę! Mam tylko taką co złagodzi ból, ale następnym razem uważaj na siebie. – powiedziała Botany. Razem poszły do sklepu Botany, gdzie na drzwiach Botany przekręciła tabliczkę, zaznaczającą, że sklep został otwarty.
- Zostań tu – nakazała stanowczo Botany.
Botany po chwili
wróciła i obwiązała dookoła łap Nimble długie zielone liście.
- Dzięki. – powiedziała łagodnie Nimble.
- Idź do domu spróbuj sobie nic nie zrobić – odpowiedziała Botany.
- Tak jest! – powiedziała Nimble.
Gdy nastał wieczór Nimble nie wytrzymała, poszła do Botany i zabrała ją nad rzekę spokojnego nurtu. Razem tam siedziały patrząc na zachodzące słońce i wschodzący księżyc.
- Lubie tutaj być – powiedziała Botany.
- Ja również – odpowiedziała Nimbe i położyła się na trawie. Przyjaciółki weszły do ciepłej wody w rzece i zaczęły się chlapać, gdy nagle usłyszały trzask w krzakach.
- Co to było? – zapytała wystraszona Botany.
- Myślę, że nic dobrego – odpowiedziała Nimble.
- Na pewno? – zapytała Botany.
- To chyba… kot – powiedziała Nimble.
- Co?! – od razu zapytała Botany.
Botany nie wiedziała, czy Nimble żartuje, nie oglądając się wyszła z wody i uciekła do domu. Nimble stała jakiś czas nieruchomo w wodzie, po czasie podeszła do krzaków i zobaczyła tylko kępkę kociego futra. Nimble była odważną myszką, ale kotów bała się jak inni.
- Dzięki. – powiedziała łagodnie Nimble.
- Idź do domu spróbuj sobie nic nie zrobić – odpowiedziała Botany.
- Tak jest! – powiedziała Nimble.
Gdy nastał wieczór Nimble nie wytrzymała, poszła do Botany i zabrała ją nad rzekę spokojnego nurtu. Razem tam siedziały patrząc na zachodzące słońce i wschodzący księżyc.
- Lubie tutaj być – powiedziała Botany.
- Ja również – odpowiedziała Nimbe i położyła się na trawie. Przyjaciółki weszły do ciepłej wody w rzece i zaczęły się chlapać, gdy nagle usłyszały trzask w krzakach.
- Co to było? – zapytała wystraszona Botany.
- Myślę, że nic dobrego – odpowiedziała Nimble.
- Na pewno? – zapytała Botany.
- To chyba… kot – powiedziała Nimble.
- Co?! – od razu zapytała Botany.
Botany nie wiedziała, czy Nimble żartuje, nie oglądając się wyszła z wody i uciekła do domu. Nimble stała jakiś czas nieruchomo w wodzie, po czasie podeszła do krzaków i zobaczyła tylko kępkę kociego futra. Nimble była odważną myszką, ale kotów bała się jak inni.
III
Był dzień przesilenia
jesiennego. Nimble obudziło głośne pukanie do drzwi. Gdy je otworzyła
zobaczyła Botany.
- Botany? Co ty tutaj robisz? Czy ty wiesz , która jest godzi… - zapytała Nimble przerywając w połowie, gdy zobaczyła co się dzieje na zewnątrz. Zauważyła, że każdy zegarek wskazuje inną godzinę, na niebie księżyc zakrywał słońce ledwo co było widać tylko lekkie promienie słoneczne przebijały się podczas zaćmienia, myszki panikowały, nie wiadomo jaka była pogoda w każdym miejscu była inna to chmury, to wiatr, to deszcz, to burza.
- Co się tu dzieje? Na statek Mouslumba! Botany… - Nimble miała tyle pytań, że nie mogła nic powiedzieć tylko patrzyła na niebo.
- Nie gadaj tylko chodź – krzyknęła Botany i pociągnęła przyjaciółkę w stronę pomnika. Myszki biegły co sił w nogach. Pomnik był pusty, myszki wzywały Endow, aby im to wytłumaczyła, ale jedyne co zobaczyły to małe piórko, które spadło w miejsce pustego pomnika.
Nimble zbliżyła się i zobaczyła zwinięty rulonik papieru na piórku:
- Tu jest coś napisane! – krzyknęła Nimble. Myszki przepychały się, aby zobaczyć co się dzieje.
- Botany? Co ty tutaj robisz? Czy ty wiesz , która jest godzi… - zapytała Nimble przerywając w połowie, gdy zobaczyła co się dzieje na zewnątrz. Zauważyła, że każdy zegarek wskazuje inną godzinę, na niebie księżyc zakrywał słońce ledwo co było widać tylko lekkie promienie słoneczne przebijały się podczas zaćmienia, myszki panikowały, nie wiadomo jaka była pogoda w każdym miejscu była inna to chmury, to wiatr, to deszcz, to burza.
- Co się tu dzieje? Na statek Mouslumba! Botany… - Nimble miała tyle pytań, że nie mogła nic powiedzieć tylko patrzyła na niebo.
- Nie gadaj tylko chodź – krzyknęła Botany i pociągnęła przyjaciółkę w stronę pomnika. Myszki biegły co sił w nogach. Pomnik był pusty, myszki wzywały Endow, aby im to wytłumaczyła, ale jedyne co zobaczyły to małe piórko, które spadło w miejsce pustego pomnika.
Nimble zbliżyła się i zobaczyła zwinięty rulonik papieru na piórku:
- Tu jest coś napisane! – krzyknęła Nimble. Myszki przepychały się, aby zobaczyć co się dzieje.
- Uspokójcie się!
Zaraz przeczytam – powiedziała Nimble:
,,
Drogie myszki, mocą zasilającą wasze pole ochronne jest teraz berło które
skradły koty. Jeżeli w berło uderzy piorun ten kto dotyka berła stanie się
przewodnikiem i może zamienić te krainę w istne piekło. W berle jest teraz cała
moja magia jeżeli przejma ją koty sami dobrze wiecie co się stanie’’
Wszystkie myszki
spanikowały. Wszyscy zauważyli że ich strach niszczy pole ochronne, ale myszki
nie potrafiły być szczęśliwe wiedząc, że mogą zginąć. Koty zdecydowanie lepiej
widzą w mroku niż myszki co pogorszyło całą ich sytuację.
- Wszyscy STOP! – zakrzyknęła Botany.
- Musicie wszyscy iść do podziemi tam koty was nie złapią, musicie się opanować i uspokoić, każdy strach niszczy pole ochronne! Musicie gdzieś wszyscy się schować i odbudować radość i harmonię święta jesiennego przesilenia. Wiem, że to dla was trudne, ale musicie się postarać – powiedziała Nimble.
- Łał, cudowna przemowa Nimble – pochwaliła przyjaciółkę Botany – choć musimy iść.
- Gdzie? – zapytała Nimble.
- Jak to gdzie?! Do podziemi! – powiedziała Botany.
- Idę odszukać berło – powiedziała Nimble.
- Ciebie do reszty pokręciło? – zapytała z niedowierzeniem Botany.
- Ja mówię serio! Z resztą, jak nie chcesz to nie idź. Ja wyruszam za godzinę. Idę się spakować – powiedziała Nimble i zostawiła przyjaciółkę wśród tłumu.
- Kompas, mapa, prowiant, liny, strój, woda… - Nimble wyliczała czy wszystko zabrała w niebezpieczną podróż.
- Puk, puk – drzwi zapukały i do domu Nimble weszła Botany.
- Ty naprawdę nie żartujesz? Zostawisz mnie? Nimble przecież się przyjaźnimy! Nie rób mi tego! – pytała zrozpaczona Botany
- Nie żartuje! Mówiłam chodź ze mną… - powiedziała Nimble.
- Nie rozumiesz! Zginiesz! – mówiła nadal zrozpaczona Botany.
- O mnie się nie martw… - powiedziała łagodnie Nimble.
- Twój wybór… - powiedziała Botany i łkając odeszła.
Nimble czuła wewnętrzną pustkę, ale wiedziała, że trudno namówić Botany, a zwłaszcza na tak niebezpieczną podróż. Nimble wiedziała, że zginie, nawet nie wiedziała, gdzie jest berło mogła się tylko domyślić.
- Wszyscy STOP! – zakrzyknęła Botany.
- Musicie wszyscy iść do podziemi tam koty was nie złapią, musicie się opanować i uspokoić, każdy strach niszczy pole ochronne! Musicie gdzieś wszyscy się schować i odbudować radość i harmonię święta jesiennego przesilenia. Wiem, że to dla was trudne, ale musicie się postarać – powiedziała Nimble.
- Łał, cudowna przemowa Nimble – pochwaliła przyjaciółkę Botany – choć musimy iść.
- Gdzie? – zapytała Nimble.
- Jak to gdzie?! Do podziemi! – powiedziała Botany.
- Idę odszukać berło – powiedziała Nimble.
- Ciebie do reszty pokręciło? – zapytała z niedowierzeniem Botany.
- Ja mówię serio! Z resztą, jak nie chcesz to nie idź. Ja wyruszam za godzinę. Idę się spakować – powiedziała Nimble i zostawiła przyjaciółkę wśród tłumu.
- Kompas, mapa, prowiant, liny, strój, woda… - Nimble wyliczała czy wszystko zabrała w niebezpieczną podróż.
- Puk, puk – drzwi zapukały i do domu Nimble weszła Botany.
- Ty naprawdę nie żartujesz? Zostawisz mnie? Nimble przecież się przyjaźnimy! Nie rób mi tego! – pytała zrozpaczona Botany
- Nie żartuje! Mówiłam chodź ze mną… - powiedziała Nimble.
- Nie rozumiesz! Zginiesz! – mówiła nadal zrozpaczona Botany.
- O mnie się nie martw… - powiedziała łagodnie Nimble.
- Twój wybór… - powiedziała Botany i łkając odeszła.
Nimble czuła wewnętrzną pustkę, ale wiedziała, że trudno namówić Botany, a zwłaszcza na tak niebezpieczną podróż. Nimble wiedziała, że zginie, nawet nie wiedziała, gdzie jest berło mogła się tylko domyślić.
IV
Nimble wychodziła z
domu. Nie wiedziała, czy wróci, ale dla pewności zakluczyła dom. Obejrzała jeszcze raz miasto i puste ulice w
nadziei, że zobaczy gdzieś Botany lub inną myszkę.
- Eh… - powiedziała Nimble i ruszyła w stronę lasu.
- Czekaj!!! – krzyczał ktoś za Nimble. To była Botany.
- Idę z tobą! Przyjaciół się nie zostawia! – powiedziała stanowczo Botany.
- Jednak nabrałaś chęci? – zapytała zdziwiona Nimble.
- Przecież koty są w lasach, a w lesie jest wiele niebezpiecznych roślin. Znam niemal każdą roślinę, w dodatku ktoś musi cie pilnować – odpowiedziała Botany. Nimble była zdziwiona postawą przyjaciółki, ale i zadowolona, że zdołała ją namówić. Nimble z radością uściskała przyjaciółkę i rzekła:
- Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie!
- Wiem, wiem… To jaki mamy plan? Gdzie idziemy? - zapytała Botany.
- Piorun uderza w najwyższy punkt. Najbliższy szczyt to szczyt Endow. Koty na pewno zostaną w lasach i w górach – powiedziała nieco smutna Nimble.
- Ruszajmy w drogę, pogoda cały czas się zmienia, nie wiadomo na co trafimy, musimy dotrzeć na szczyt przed burzą. Ile właściwie się idzie na szczyt? – zapytała Botany.
- Nie wiem, tylko jedna myszka zdobyła ten szczyt. Nie pamiętam nazwiska, ponoć szła 5 dni. Jeżeli jednak się pospieszymy możliwe, że w biegu zdążymy w 3 dni nie kalecząc się po drodze – powiedziała Nimble.
- Chcesz tę wysokość pokonać w 3 dni?! – zapytała oszołomiona Botany.
- Ale zdobywczyni szła dookoła… - powiedziała Nimble ze znaczącym uśmieszkiem.
- Tak! Bo inni którzy chcieli iść na wprost pod górę NIE PRZEŻYLI! – powiedziała Botany naciskając na ostatnie słowa.
- Nie martw się Botany, poradzimy sobie! – zakrzyknęła ochoczo Nimble.
- Pragnę zauważyć, że nie odróżnisz nawet dnia od nocy! – powiedziała Botany.
- Mam czasomierz, czasomierze działają. Będziemy się zatrzymywać na postój, gdy pogoda się zepsuje – powiedziała Nimble.
- Niech ci będzie – powiedziała niepewnie Botany.
Myszki dochodziły już do końca pola ochronnego, które najwyraźniej się wzmocniło. Dookoła pola były tylko liny wysokiego napięcia, tabliczki z napisami ,, Wchodzisz do lasu na własną odpowiedzialność’’ ,, Niebezpieczeństwo’’ oraz ,, Uwaga koty’’. Nimble wiedziała, że opuszczają rodzinne strony.
- Eh… - powiedziała Nimble i ruszyła w stronę lasu.
- Czekaj!!! – krzyczał ktoś za Nimble. To była Botany.
- Idę z tobą! Przyjaciół się nie zostawia! – powiedziała stanowczo Botany.
- Jednak nabrałaś chęci? – zapytała zdziwiona Nimble.
- Przecież koty są w lasach, a w lesie jest wiele niebezpiecznych roślin. Znam niemal każdą roślinę, w dodatku ktoś musi cie pilnować – odpowiedziała Botany. Nimble była zdziwiona postawą przyjaciółki, ale i zadowolona, że zdołała ją namówić. Nimble z radością uściskała przyjaciółkę i rzekła:
- Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie!
- Wiem, wiem… To jaki mamy plan? Gdzie idziemy? - zapytała Botany.
- Piorun uderza w najwyższy punkt. Najbliższy szczyt to szczyt Endow. Koty na pewno zostaną w lasach i w górach – powiedziała nieco smutna Nimble.
- Ruszajmy w drogę, pogoda cały czas się zmienia, nie wiadomo na co trafimy, musimy dotrzeć na szczyt przed burzą. Ile właściwie się idzie na szczyt? – zapytała Botany.
- Nie wiem, tylko jedna myszka zdobyła ten szczyt. Nie pamiętam nazwiska, ponoć szła 5 dni. Jeżeli jednak się pospieszymy możliwe, że w biegu zdążymy w 3 dni nie kalecząc się po drodze – powiedziała Nimble.
- Chcesz tę wysokość pokonać w 3 dni?! – zapytała oszołomiona Botany.
- Ale zdobywczyni szła dookoła… - powiedziała Nimble ze znaczącym uśmieszkiem.
- Tak! Bo inni którzy chcieli iść na wprost pod górę NIE PRZEŻYLI! – powiedziała Botany naciskając na ostatnie słowa.
- Nie martw się Botany, poradzimy sobie! – zakrzyknęła ochoczo Nimble.
- Pragnę zauważyć, że nie odróżnisz nawet dnia od nocy! – powiedziała Botany.
- Mam czasomierz, czasomierze działają. Będziemy się zatrzymywać na postój, gdy pogoda się zepsuje – powiedziała Nimble.
- Niech ci będzie – powiedziała niepewnie Botany.
Myszki dochodziły już do końca pola ochronnego, które najwyraźniej się wzmocniło. Dookoła pola były tylko liny wysokiego napięcia, tabliczki z napisami ,, Wchodzisz do lasu na własną odpowiedzialność’’ ,, Niebezpieczeństwo’’ oraz ,, Uwaga koty’’. Nimble wiedziała, że opuszczają rodzinne strony.
V
Myszki niepewnie
weszły do lasu, Nimble i Botany wiedziały, że koty mogą ich obserwować. Dla
bezpieczeństwa przywiązały się razem linami, aby się trzymać razem. Szły raźno
i szybko. Niebo było zachmurzone, nie zbierało się na deszcz ani burzę.
- Ile już idziemy? – zapytała Botany.
- Około 2 godzin. Mamy za sobą 800m pod górkę. Zostało nam 4500 m do szczytu - powiedziała Nimble.
- Oooo… Zatrzymajmy się na chwilę. - odpowiedziała już zadyszana Botany.
- Okej, rozejrzę się trochę – powiedziała Nimble.
- Super - powiedziała Botany, odwiązała linę która łączyła ja z Nimble i usiadła na korzeniu drzewa.
- Botany?! Podejdź tu na chwilę – powiedziała Nimble. Botany z wielką niechęcią wstała z obolałymi łapami i poszukała Nimble.
- Co? – zapytała Botany.
- Myślisz, że to jadalny grzyb? Moglibyśmy go dzisiaj zjeść na noclegu – powiedziała Nimble.
- Hmmm… wydaje mi się, że nie, ale tamte jagody są na pewno dobre wezmę kilka – powiedziała Botany.
- Dobra – powiedziała Nimble. Po chwili dziewczyny usłyszały szelest.
- Szybko! Na drzewo! To mogą być koty! – powiedziała Nimble.
- Ja nie wiem czy dam radę – powiedziała Botany.
- A bo co? – zapytała Nimble.
- Ja chyba mam lęk wysokości… - powiedziała Botany.
- Teraz mi to mówisz? – zapytała Nimble. Szelest był wyraźniejszy. Nimble przywiązała ponownie liny do siebie i Botany i wspięła się na drzewo pociągając przyjaciółkę. Po chwili zobaczyły szaro burego kota wyłaniającego się zza drzew. Botany chciała krzyknąć, ale Nimble zasłoniła jej usta łapami. Kocur spojrzał na teren i odszedł. Nimble wspięła się z Botany na szczyt drzewa.
- Hej tam jest idealne miejsce na nocleg - szepnęła Nimble.
- Jak daleko stąd ? – zapytała Botany.
- Jakieś 1800m, będzie idealna połowa drogi. To nam zajmie trochę czasu, ale myślę, że jak się pośpieszymy to dotrzemy w miarę szybko.
- Dobra, ale teraz zejdźmy z tego drzewa zanim zrobi mi się niedobrze – szepnęła Botany.
- Koty mogą mieć tutaj kryjówkę, musimy być ostrożne – powiedziała Nimble i ostrożnie zeszła z drzewa uważając, aby nie wydawać, żadnych dźwięków.
Myszki ruszyły czym prędzej w las.
- Czekaj! – powiedziała Botany.
- Co? – zapytała Nimble.
-Spójrz! Tam są koty – powiedziała Botany.
- Masz rację. Zanim dotrzemy do naszej kryjówki musimy… - zaczęła Nimble.
- …przejść przez polanę – dokończyła zdołowana Botany.
- Mam pomysł. Jeżeli rozpalimy tutaj ognisko koty tu przybiegną myśląc, że tu jesteśmy. Gdy tu przybędą cała łąka stanie w płomieniach, a my w tym czasie co sił w nogach pobiegniemy w te skały. Tam będzie lepsza kryjówka – powiedziała Nimble.
- Ale koty i tak będą przeszukiwać teren, domyślą się, że ktoś tu był! Słońce jest zasłonięte, łąka sama z siebie nie zapłonie – powiedziała przerażona Botany.
- A masz inny sposób? – zapytała Nimble.
- Mam! – odpowiedziała oburzona Botany.
- Ciszej! To jaki to plan? – zapytała Nimble.
- Patrz, te liście wydzielają okropny zapach. Czują go tylko koty. Wejdziemy pod liść i przejdziemy przez polanę. Koty zaczną uciekać. My dotrzemy do tamtych drzew i wykopiemy norę. Twój plan przyda się, gdy będziemy chciały odebrać berło – powiedziała Botany.
- Do dzieła – powiedziała Nimble.
- Bądź ostrożna – powiedziała Botany. Obie myszki wzięły ogromny liść i schowały się pod nim. Botany oddychała głęboko nie myśląc nawet o tym co ich może spotkać jeśli koty je znajdą.
- Ile już idziemy? – zapytała Botany.
- Około 2 godzin. Mamy za sobą 800m pod górkę. Zostało nam 4500 m do szczytu - powiedziała Nimble.
- Oooo… Zatrzymajmy się na chwilę. - odpowiedziała już zadyszana Botany.
- Okej, rozejrzę się trochę – powiedziała Nimble.
- Super - powiedziała Botany, odwiązała linę która łączyła ja z Nimble i usiadła na korzeniu drzewa.
- Botany?! Podejdź tu na chwilę – powiedziała Nimble. Botany z wielką niechęcią wstała z obolałymi łapami i poszukała Nimble.
- Co? – zapytała Botany.
- Myślisz, że to jadalny grzyb? Moglibyśmy go dzisiaj zjeść na noclegu – powiedziała Nimble.
- Hmmm… wydaje mi się, że nie, ale tamte jagody są na pewno dobre wezmę kilka – powiedziała Botany.
- Dobra – powiedziała Nimble. Po chwili dziewczyny usłyszały szelest.
- Szybko! Na drzewo! To mogą być koty! – powiedziała Nimble.
- Ja nie wiem czy dam radę – powiedziała Botany.
- A bo co? – zapytała Nimble.
- Ja chyba mam lęk wysokości… - powiedziała Botany.
- Teraz mi to mówisz? – zapytała Nimble. Szelest był wyraźniejszy. Nimble przywiązała ponownie liny do siebie i Botany i wspięła się na drzewo pociągając przyjaciółkę. Po chwili zobaczyły szaro burego kota wyłaniającego się zza drzew. Botany chciała krzyknąć, ale Nimble zasłoniła jej usta łapami. Kocur spojrzał na teren i odszedł. Nimble wspięła się z Botany na szczyt drzewa.
- Hej tam jest idealne miejsce na nocleg - szepnęła Nimble.
- Jak daleko stąd ? – zapytała Botany.
- Jakieś 1800m, będzie idealna połowa drogi. To nam zajmie trochę czasu, ale myślę, że jak się pośpieszymy to dotrzemy w miarę szybko.
- Dobra, ale teraz zejdźmy z tego drzewa zanim zrobi mi się niedobrze – szepnęła Botany.
- Koty mogą mieć tutaj kryjówkę, musimy być ostrożne – powiedziała Nimble i ostrożnie zeszła z drzewa uważając, aby nie wydawać, żadnych dźwięków.
Myszki ruszyły czym prędzej w las.
- Czekaj! – powiedziała Botany.
- Co? – zapytała Nimble.
-Spójrz! Tam są koty – powiedziała Botany.
- Masz rację. Zanim dotrzemy do naszej kryjówki musimy… - zaczęła Nimble.
- …przejść przez polanę – dokończyła zdołowana Botany.
- Mam pomysł. Jeżeli rozpalimy tutaj ognisko koty tu przybiegną myśląc, że tu jesteśmy. Gdy tu przybędą cała łąka stanie w płomieniach, a my w tym czasie co sił w nogach pobiegniemy w te skały. Tam będzie lepsza kryjówka – powiedziała Nimble.
- Ale koty i tak będą przeszukiwać teren, domyślą się, że ktoś tu był! Słońce jest zasłonięte, łąka sama z siebie nie zapłonie – powiedziała przerażona Botany.
- A masz inny sposób? – zapytała Nimble.
- Mam! – odpowiedziała oburzona Botany.
- Ciszej! To jaki to plan? – zapytała Nimble.
- Patrz, te liście wydzielają okropny zapach. Czują go tylko koty. Wejdziemy pod liść i przejdziemy przez polanę. Koty zaczną uciekać. My dotrzemy do tamtych drzew i wykopiemy norę. Twój plan przyda się, gdy będziemy chciały odebrać berło – powiedziała Botany.
- Do dzieła – powiedziała Nimble.
- Bądź ostrożna – powiedziała Botany. Obie myszki wzięły ogromny liść i schowały się pod nim. Botany oddychała głęboko nie myśląc nawet o tym co ich może spotkać jeśli koty je znajdą.
VI
Myszki powoli na
czworakach ruszyły z liściem pośród traw.
Usłyszały szelesty. Gdy były w połowie drogi do kryjówki, usłyszały
dzikie miałczenie, koty zaczęły walczyć. Po chwili koty wydały z siebie jęki i
miałczenie obrzydzenia. Myszki usłyszały tylko oddalające się miałczenie i
kroki. Nimble i Botany były blisko.
- Udało się – wydyszała zasapana Botany. Razem wykopały norę na tyle głęboką aby koty ich nie widziały ani nie dosięgły. Zakryły wejście do nory liśćmi i schowały się.
- Nie rozpalajmy ognia, mogą nas wyczuć – powiedziała Nimble
- Spoko, zjedzmy prowiant – zaproponowała Botany.
- Masz te jagody? – zapytała Nimble.
- Oczywiście, częstuj się – powiedziała Botany i podała Nimble małą sakiewkę z jagodami.
- Bleeee… - odkrzyknęła Nimble.
- Sorki, pomyliłam sakiewki! To są jagodo bomby – powiedziała Botany. Czym prędzej zabrała sakiewkę z jagodowymi bombami od Nimble i podała tę właściwą.
- Co?! – zapytała Nimble.
- To na koty, jak nimi rzucisz to tworzą fioletowy dym z odrażającym zapachem dookoła, przydadzą się – powiedziała Botany.
- Nie wątpię – zawołała nieco obrażona Nimble.
Obie myszki położyły się spać.
- Udało się – wydyszała zasapana Botany. Razem wykopały norę na tyle głęboką aby koty ich nie widziały ani nie dosięgły. Zakryły wejście do nory liśćmi i schowały się.
- Nie rozpalajmy ognia, mogą nas wyczuć – powiedziała Nimble
- Spoko, zjedzmy prowiant – zaproponowała Botany.
- Masz te jagody? – zapytała Nimble.
- Oczywiście, częstuj się – powiedziała Botany i podała Nimble małą sakiewkę z jagodami.
- Bleeee… - odkrzyknęła Nimble.
- Sorki, pomyliłam sakiewki! To są jagodo bomby – powiedziała Botany. Czym prędzej zabrała sakiewkę z jagodowymi bombami od Nimble i podała tę właściwą.
- Co?! – zapytała Nimble.
- To na koty, jak nimi rzucisz to tworzą fioletowy dym z odrażającym zapachem dookoła, przydadzą się – powiedziała Botany.
- Nie wątpię – zawołała nieco obrażona Nimble.
Obie myszki położyły się spać.
VII
Nimble obudziła się
pierwsza. Obudziła ją woda. Najwyraźniej padało i zalało połowę nory tworząc
dookoła błoto.
- Botany! Wstawaj! – krzyknęła Nimble.
Botany podniosła się cała od błota. Razem wzięły rzeczy i wyszły z nory.
- Świetnie! Cała mapa mokra… - powiedziała Botany.
- Znam ją na pamięć, znajdziemy drogę – uspokoiła ją Nimble.
- Jako, że zatrzymaliśmy się wcześniej niż w planowanym miejscu, nie mamy jeszcze połowy do szczytu pewnie zostało nam jakieś… 3000m powiedziała Nimble.
- Chodźmy więc – powiedziała nadal nie wyspana Botany.
Myszki dochodziły do skał, zaczął wiać silny wiatr, ale nie miały nigdzie miejsca odpowiedniego na schronienie. Nadal były związane liną, aby się trzymać razem. Czuły, że są wyżej i jest coraz zimniej. Na swojej drodze mogły spotkać już śnieg i lód.
Droga była coraz węższa i musiały trzymać się blisko skalnej ściany.
- Łoooo…łoooł… - Nimble zaczęła się zsuwać i traciła grunt pod nogami. Nimble trzymała się obiema łapkami skały, która ledwo co wytrzymywała.
- Trzymam cię – zawołała Botany. Botany zaczęła ciągnąć linę, która ocierała się o skały. Nimble czuła, że lina zaraz pęknie.
- Czekaj, naciągasz linę, ona zaraz pęknie – zawołała Nimble.
- Nie opuszczę cię – zawołała wojowniczo Botany.
- Daj mi drugą linę, ty pochylisz się. Będziesz trzymała jeden koniec a ja drugi. Gdy się rozbujam nogami zahaczę o skały i wejdę jakoś – zawołała Nimble.
- Oby się udało – powiedziała Botany. Nimble chwyciła linę i zaczęła się bujać. Po chwili dotknęła nogą skalnej pułki i za drugim razem wskoczyła na nią cała i bezpieczna. Botany i Nimble wymieniły linę łączącą je na trwalszą i postanowiły jak najszybciej znaleźć tymczasowy schron dopóki wiatr się nie uspokoi.
- Tu będzie dobrze – powiedziała Botany po jakimś czasie. Były coraz wyżej, padał śnieg i było zimno. Dziewczęta ułożyły się w jaskini skalnej i postanowiły zasnąć. Jednak Nimble postanowiła postać na warcie i obserwować czy nie ma gdzieś w pobliżu kotów. Po 2 godzinach Botany się obudziła, nadal wiało.
- Teraz ja będę obserwować – powiedziała Botany.
- Ale.. –zaczęła Nimble.
- Musisz odpocząć – przerwała jej Botany. Nimble poczuła zmęczenie po tych słowach i położyła się na skałach. Nimble miała sen, śniły jej się koty i straszna wizja Mouseland którym panowały koty. Nimble szybko się zbudziła i nie chciała więcej spać.
- Chodźmy, wiatr ustał – powiedziała Nimble i czym prędzej wyszła, a wraz z nią Botany. Nie szły długo, czuły, że zaraz znowu zacznie wiać lub padać.
- Przeszliśmy kawał drogi dzisiaj, będziemy tu nocować – powiedziała Nimble i usiadła. Nocowały w namiocie był to mały namiot, ale nie było w nim aż tak zimno jak na zewnątrz. Mało prawdopodobne było, aby koty je tam znalazły. W dodatku żadnej nie chciało się pełnić warty.
- Ile drogi nam zostało? – zapytała Botany.
- Bo ja wiem? Może około 1000m? – odpowiedziała Nimble.
- Spokojnie, mam nadzieję, że szybko pokonamy tę odległość. Mam też nadzieję, że te koty tam będą – powiedziała Nimble.
- Ja mam nadzieję się wyspać, miłych snów – powiedziała ziewając Botany.
- Dobranoc – odpowiedziała Nimble przypominając sobie koszmar o Mouselandzie, ale szybko zasnęła.
- Botany! Wstawaj! – krzyknęła Nimble.
Botany podniosła się cała od błota. Razem wzięły rzeczy i wyszły z nory.
- Świetnie! Cała mapa mokra… - powiedziała Botany.
- Znam ją na pamięć, znajdziemy drogę – uspokoiła ją Nimble.
- Jako, że zatrzymaliśmy się wcześniej niż w planowanym miejscu, nie mamy jeszcze połowy do szczytu pewnie zostało nam jakieś… 3000m powiedziała Nimble.
- Chodźmy więc – powiedziała nadal nie wyspana Botany.
Myszki dochodziły do skał, zaczął wiać silny wiatr, ale nie miały nigdzie miejsca odpowiedniego na schronienie. Nadal były związane liną, aby się trzymać razem. Czuły, że są wyżej i jest coraz zimniej. Na swojej drodze mogły spotkać już śnieg i lód.
Droga była coraz węższa i musiały trzymać się blisko skalnej ściany.
- Łoooo…łoooł… - Nimble zaczęła się zsuwać i traciła grunt pod nogami. Nimble trzymała się obiema łapkami skały, która ledwo co wytrzymywała.
- Trzymam cię – zawołała Botany. Botany zaczęła ciągnąć linę, która ocierała się o skały. Nimble czuła, że lina zaraz pęknie.
- Czekaj, naciągasz linę, ona zaraz pęknie – zawołała Nimble.
- Nie opuszczę cię – zawołała wojowniczo Botany.
- Daj mi drugą linę, ty pochylisz się. Będziesz trzymała jeden koniec a ja drugi. Gdy się rozbujam nogami zahaczę o skały i wejdę jakoś – zawołała Nimble.
- Oby się udało – powiedziała Botany. Nimble chwyciła linę i zaczęła się bujać. Po chwili dotknęła nogą skalnej pułki i za drugim razem wskoczyła na nią cała i bezpieczna. Botany i Nimble wymieniły linę łączącą je na trwalszą i postanowiły jak najszybciej znaleźć tymczasowy schron dopóki wiatr się nie uspokoi.
- Tu będzie dobrze – powiedziała Botany po jakimś czasie. Były coraz wyżej, padał śnieg i było zimno. Dziewczęta ułożyły się w jaskini skalnej i postanowiły zasnąć. Jednak Nimble postanowiła postać na warcie i obserwować czy nie ma gdzieś w pobliżu kotów. Po 2 godzinach Botany się obudziła, nadal wiało.
- Teraz ja będę obserwować – powiedziała Botany.
- Ale.. –zaczęła Nimble.
- Musisz odpocząć – przerwała jej Botany. Nimble poczuła zmęczenie po tych słowach i położyła się na skałach. Nimble miała sen, śniły jej się koty i straszna wizja Mouseland którym panowały koty. Nimble szybko się zbudziła i nie chciała więcej spać.
- Chodźmy, wiatr ustał – powiedziała Nimble i czym prędzej wyszła, a wraz z nią Botany. Nie szły długo, czuły, że zaraz znowu zacznie wiać lub padać.
- Przeszliśmy kawał drogi dzisiaj, będziemy tu nocować – powiedziała Nimble i usiadła. Nocowały w namiocie był to mały namiot, ale nie było w nim aż tak zimno jak na zewnątrz. Mało prawdopodobne było, aby koty je tam znalazły. W dodatku żadnej nie chciało się pełnić warty.
- Ile drogi nam zostało? – zapytała Botany.
- Bo ja wiem? Może około 1000m? – odpowiedziała Nimble.
- Spokojnie, mam nadzieję, że szybko pokonamy tę odległość. Mam też nadzieję, że te koty tam będą – powiedziała Nimble.
- Ja mam nadzieję się wyspać, miłych snów – powiedziała ziewając Botany.
- Dobranoc – odpowiedziała Nimble przypominając sobie koszmar o Mouselandzie, ale szybko zasnęła.
VIII
Nimble i Botany
obudziło głośne trzaski.
- Co się dzieje? – zapytała Nimble.
- O nie! Burza! Koty na pewno zaraz dotrą na sam szczyt! – zawołała Botany.
- Nie ma co zwlekać! Ruszajmy w drogę! – zawołała Nimble. Myszki najszybciej jak mogły spakowały swoje rzeczy i wyruszyły w drogę.
- Tam są! – zawołała Botany i wskazała koty wchodzące na szczyt. Przyjaciółki szybko biegły nie zwracając uwagi na błyski i grzmoty. Nagle Botany potknęła się o wystającą skałę.
- Ał… - jęknęła Botany.
- Nic ci nie jest? – spytała Nimble.
- Zwichnięta kostka – powiedziała zrozpaczona Botany.
- A te liście które, złagodzą ból? – zapytała Nimble.
- Na nic tu się zdadzą, za duża rana… ałć… - powiedziała Botany.
- Dobra, jakoś sobie poradzimy – powiedziała Nimble i obwiązała stopę przyjaciółki bandażami, aby krew tak szybko nie ciekła.
- Możesz chodzić? – zapytała Nimble.
- Mogę, ale okropnie boli – odpowiedziała Botany.
- Szczyt już niedaleko, tyo tylko kawałek – powiedziała Nimble i chwyciła przyjaciółkę. Nimblę resztę drogi pomagała iść przyjaciółce, były już prawie na szczycie. Burza nie ustawała nadal błyskało, deszcz nie padał mocno, ledwo kapało.
- Czekaj – powiedziała Botany.
- Co się stało? – zapytała Nimble.
- Pamiętasz twój plan? Rozpal tu ognisko puki nie pada. Koty tu przybiegną a my weźmiemy berło, uzyjemy tych jagód – powiedziała Botany.
- Dasz radę biec? – spytała Nimble.
- Spróbuję – odpowiedziała Botany, której bandaż był już prawie cały koloru czerwieni. Nimble zaczęła ocierać o siebie kamienie, aby stworzyć ogień.
- Udało się – powiedziała Nimble.
- Spadamy stąd – powiedziała Botany. Myszki szybko szły na szczyt, aby odebrać berło.
- To koci szaman – powiedziała Nimble.
- Widzę – odpowiedziała Botany.
- Koty zauważyły płomień, na pewno poszły to sprawdzić, rzuć jagody – powiedziała Nimble.
- Jasne – odpowiedziała Botany. Gdy koty oddaliły się na bezpieczna odległość Botany wyrzuciła 4 jagody. Dookoła kociego szamana rozproszył się dym. Nimble weszła szybko w dym. Zauważyła, że berło oplata ogon kociego szamana, który teraz miauczał próbując uniknąć dymu. Nimble podmieniła berło z patykiem i jak najszybciej poszła poszukać Botany.
- Botany? Gdzie jesteś? – zapytała Nimble.
- Tutaj – szepnęła Botany. Nimble podeszła i zobaczyła Botany przy kawałku skały, który wyglądał jak deska, był płaski i długi. Botany podała Nimble kawałek skały i powiedziała:
- Nie powinien się rozpaść.
- Co masz na myśli? – powiedziała Nimble.
- Wejdziesz na skałę, ja przywiążę do niej ciebie i berło moimi magicznymi roślinami, gdy powiesz w górę, na dół w bok to rośliny będą unosić tę skałę w tym kierunku. Zjedziesz tak na dół do Mouselandu i położysz berło na pomniku – powiedziała Botany.
- Ale co z tobą? – zapytała Nimble wiedząc jaka będzie odpowiedź.
- Moja rana się powiększa, nie dam rady, będę cię tylko spowalniać – powiedziała Botany i pokazała swoją zabandażowaną nogę, która obficie krwawiła.
- Ale… - zaczęła Nimble, ale nie dokończyła. Myszki zauważyły, że dymu już nie ma, a koty zmierzają w ich kierunku. Botany czym prędzej zawiązała skałę, berło i Nimble roślinami i pchnęła w kierunku Mouselandu.
- Żegnaj – powiedziała Botany. Nimble nie zdążyła nic powiedzieć, jedyne co zobaczyła to dym, Botany i koty. Po chwili usłyszała tylko krzyk Botany.
- Co się dzieje? – zapytała Nimble.
- O nie! Burza! Koty na pewno zaraz dotrą na sam szczyt! – zawołała Botany.
- Nie ma co zwlekać! Ruszajmy w drogę! – zawołała Nimble. Myszki najszybciej jak mogły spakowały swoje rzeczy i wyruszyły w drogę.
- Tam są! – zawołała Botany i wskazała koty wchodzące na szczyt. Przyjaciółki szybko biegły nie zwracając uwagi na błyski i grzmoty. Nagle Botany potknęła się o wystającą skałę.
- Ał… - jęknęła Botany.
- Nic ci nie jest? – spytała Nimble.
- Zwichnięta kostka – powiedziała zrozpaczona Botany.
- A te liście które, złagodzą ból? – zapytała Nimble.
- Na nic tu się zdadzą, za duża rana… ałć… - powiedziała Botany.
- Dobra, jakoś sobie poradzimy – powiedziała Nimble i obwiązała stopę przyjaciółki bandażami, aby krew tak szybko nie ciekła.
- Możesz chodzić? – zapytała Nimble.
- Mogę, ale okropnie boli – odpowiedziała Botany.
- Szczyt już niedaleko, tyo tylko kawałek – powiedziała Nimble i chwyciła przyjaciółkę. Nimblę resztę drogi pomagała iść przyjaciółce, były już prawie na szczycie. Burza nie ustawała nadal błyskało, deszcz nie padał mocno, ledwo kapało.
- Czekaj – powiedziała Botany.
- Co się stało? – zapytała Nimble.
- Pamiętasz twój plan? Rozpal tu ognisko puki nie pada. Koty tu przybiegną a my weźmiemy berło, uzyjemy tych jagód – powiedziała Botany.
- Dasz radę biec? – spytała Nimble.
- Spróbuję – odpowiedziała Botany, której bandaż był już prawie cały koloru czerwieni. Nimble zaczęła ocierać o siebie kamienie, aby stworzyć ogień.
- Udało się – powiedziała Nimble.
- Spadamy stąd – powiedziała Botany. Myszki szybko szły na szczyt, aby odebrać berło.
- To koci szaman – powiedziała Nimble.
- Widzę – odpowiedziała Botany.
- Koty zauważyły płomień, na pewno poszły to sprawdzić, rzuć jagody – powiedziała Nimble.
- Jasne – odpowiedziała Botany. Gdy koty oddaliły się na bezpieczna odległość Botany wyrzuciła 4 jagody. Dookoła kociego szamana rozproszył się dym. Nimble weszła szybko w dym. Zauważyła, że berło oplata ogon kociego szamana, który teraz miauczał próbując uniknąć dymu. Nimble podmieniła berło z patykiem i jak najszybciej poszła poszukać Botany.
- Botany? Gdzie jesteś? – zapytała Nimble.
- Tutaj – szepnęła Botany. Nimble podeszła i zobaczyła Botany przy kawałku skały, który wyglądał jak deska, był płaski i długi. Botany podała Nimble kawałek skały i powiedziała:
- Nie powinien się rozpaść.
- Co masz na myśli? – powiedziała Nimble.
- Wejdziesz na skałę, ja przywiążę do niej ciebie i berło moimi magicznymi roślinami, gdy powiesz w górę, na dół w bok to rośliny będą unosić tę skałę w tym kierunku. Zjedziesz tak na dół do Mouselandu i położysz berło na pomniku – powiedziała Botany.
- Ale co z tobą? – zapytała Nimble wiedząc jaka będzie odpowiedź.
- Moja rana się powiększa, nie dam rady, będę cię tylko spowalniać – powiedziała Botany i pokazała swoją zabandażowaną nogę, która obficie krwawiła.
- Ale… - zaczęła Nimble, ale nie dokończyła. Myszki zauważyły, że dymu już nie ma, a koty zmierzają w ich kierunku. Botany czym prędzej zawiązała skałę, berło i Nimble roślinami i pchnęła w kierunku Mouselandu.
- Żegnaj – powiedziała Botany. Nimble nie zdążyła nic powiedzieć, jedyne co zobaczyła to dym, Botany i koty. Po chwili usłyszała tylko krzyk Botany.
IX
Nimble kierowała skałą
i roślinami, z łatwością omijała wszystkie przeszkody.
- W górę! – krzyknęła Nimble, która nadal rozmyślała o Botany, która została na szczycie z kotami. Nimble nie zauważyła, że dotarła już do lasu, gdzie trudniej omijać gęste drzewa.
- W górę! – krzyknęła Nimble, ale ani się obejrzała gdy skała pękła, a ona sama wypadła z uchwytu roślin i uderzyła w drzewo. Nimble na chwilę straciła przytomność. Szybko wstała na nogi i gorączkowo szukała berła w krzakach.
- Jest – powiedziała zadowolona Nimble, ale długo się nie cieszyła, gdy usłyszała odgłosy kotów, które zbliżały się coraz szybciej. Nimble nie zwracając uwagi na korzenie i kamienie, o które się potykała szybko pobiegła do Mouselandu. Zauważyła, że pole ochronne strasznie osłabło. Nie była daleko, mimo wszystko koty ją nadal goniły. Nimble mimo zmęczenia, ran na nogach i siniakach biegła do Mouselandu. Zdążyła tam dobiec zanim koty ją złapały. Mimo słabego pola ochronnego koty nadal nie mogły się dostać do wnętrza krainy. Wściekłe koty zaczęły uderzać łapami o pole, które z każdą chwilą słabło. Mieszkańcy Mouselandu z ciekawości wyszli z podziemi i zobaczyli co się dzieje na zewnątrz.
- HEJ! Chodźcie! Udało się, berło zdobyte! – zawołała Nimble. Myszki czym prędzej wyszły i zobaczyły, że Nimble kładzie berło w miejsce pomnika. Z pomnika wystrzelił słup światła kierujący się ku niebu. W tej samej chwili księżyc zniknął i słońce oświetliło całą krainę, zegarki wskazały jedną godzinę, a pole ochronne nie było już potrzebne, bo koty na zawsze zniknęły, a z nieba spadł serek dla każdej myszki. Endow nie ukazała się co bardzo zdziwiło mieszkańców, ale każdy się cieszył. Nimble była tak słaba, że straciła przytomność. Nimble obudziła się następnego dnia w szpitalu i bez zastanowienia wstała z łóżka na, którym leżała i wyszła na zewnątrz. Zobaczyła wszystkich mieszkańców krainy, którzy gratulowali Nimble i podrzucali do góry. Wtedy jakaś myszka zapytała:
- A gdzie jest Botany? Myszki opuściły Nimble i spojrzały się na nią z ciekawością.
- Ja… to znaczy.. no… - mówiła zakłopotana Nimble nie mogąc się z tym pogodzić.
- Botany została na szczycie walcząc z kotami, aby mnie uratować – wykrztusiła wreszcie Nimble. Wszystkie myszki spojrzały smutnie na szczyt Endow i rozeszły się do domów. Nimble poszła do sklepu w, którym pracowała Botany w nadziei, że ją tam zobaczy, ale zobaczyła tam tylko pusty sklep, w którym wspominała jak kilka dni temu jęczała z bólu po upadku z drzewa.
- W górę! – krzyknęła Nimble, która nadal rozmyślała o Botany, która została na szczycie z kotami. Nimble nie zauważyła, że dotarła już do lasu, gdzie trudniej omijać gęste drzewa.
- W górę! – krzyknęła Nimble, ale ani się obejrzała gdy skała pękła, a ona sama wypadła z uchwytu roślin i uderzyła w drzewo. Nimble na chwilę straciła przytomność. Szybko wstała na nogi i gorączkowo szukała berła w krzakach.
- Jest – powiedziała zadowolona Nimble, ale długo się nie cieszyła, gdy usłyszała odgłosy kotów, które zbliżały się coraz szybciej. Nimble nie zwracając uwagi na korzenie i kamienie, o które się potykała szybko pobiegła do Mouselandu. Zauważyła, że pole ochronne strasznie osłabło. Nie była daleko, mimo wszystko koty ją nadal goniły. Nimble mimo zmęczenia, ran na nogach i siniakach biegła do Mouselandu. Zdążyła tam dobiec zanim koty ją złapały. Mimo słabego pola ochronnego koty nadal nie mogły się dostać do wnętrza krainy. Wściekłe koty zaczęły uderzać łapami o pole, które z każdą chwilą słabło. Mieszkańcy Mouselandu z ciekawości wyszli z podziemi i zobaczyli co się dzieje na zewnątrz.
- HEJ! Chodźcie! Udało się, berło zdobyte! – zawołała Nimble. Myszki czym prędzej wyszły i zobaczyły, że Nimble kładzie berło w miejsce pomnika. Z pomnika wystrzelił słup światła kierujący się ku niebu. W tej samej chwili księżyc zniknął i słońce oświetliło całą krainę, zegarki wskazały jedną godzinę, a pole ochronne nie było już potrzebne, bo koty na zawsze zniknęły, a z nieba spadł serek dla każdej myszki. Endow nie ukazała się co bardzo zdziwiło mieszkańców, ale każdy się cieszył. Nimble była tak słaba, że straciła przytomność. Nimble obudziła się następnego dnia w szpitalu i bez zastanowienia wstała z łóżka na, którym leżała i wyszła na zewnątrz. Zobaczyła wszystkich mieszkańców krainy, którzy gratulowali Nimble i podrzucali do góry. Wtedy jakaś myszka zapytała:
- A gdzie jest Botany? Myszki opuściły Nimble i spojrzały się na nią z ciekawością.
- Ja… to znaczy.. no… - mówiła zakłopotana Nimble nie mogąc się z tym pogodzić.
- Botany została na szczycie walcząc z kotami, aby mnie uratować – wykrztusiła wreszcie Nimble. Wszystkie myszki spojrzały smutnie na szczyt Endow i rozeszły się do domów. Nimble poszła do sklepu w, którym pracowała Botany w nadziei, że ją tam zobaczy, ale zobaczyła tam tylko pusty sklep, w którym wspominała jak kilka dni temu jęczała z bólu po upadku z drzewa.
X
Minął rok od tego
zdarzenia, gdy zaginęło berło Endow. Nimble nigdy nie zapomniała swojej
przyjaciółki i jak wszyscy poszła pod pomnik, gdzie jak zawsze w jesienne
przesilenie miała się pojawić Endow. Po chwili wszyscy z zachwytem podziwiali
pojawienie się Endow w miejscu pomnika. Endow wskazała berłem na Nimble i
rzekła:
- Przyjaźń posiada większą wartość i magię niż jakiekolwiek klejnoty i skarby na świecie. Botany oddała berło tobie, abyś uratowała mnie i ten świat, dlatego jestem ci coś winna. Endow trzasnęła berłem o ziemię i zniknęła. Z nieba padało serami a na miejscu Endow pojawiła się mała myszka, którą była Botany.
- Botany?!- zawołała Nimble.
- Nimble?! – zawołała Botany. Przyjaciółki pobiegły do siebie jak najszybciej. Botany już nie miała rany, była zdrowa. Przyjaciółki przytuliły się do siebie i zaczęły płakać ze szczęścia, bo wiedziały, że najcenniajsza w życiu każdego jest przyjaźń. Razem spędzały codziennie ze sobą czas, żadna z nich nie chciała go zmarnować na samotność.
- Przyjaźń posiada większą wartość i magię niż jakiekolwiek klejnoty i skarby na świecie. Botany oddała berło tobie, abyś uratowała mnie i ten świat, dlatego jestem ci coś winna. Endow trzasnęła berłem o ziemię i zniknęła. Z nieba padało serami a na miejscu Endow pojawiła się mała myszka, którą była Botany.
- Botany?!- zawołała Nimble.
- Nimble?! – zawołała Botany. Przyjaciółki pobiegły do siebie jak najszybciej. Botany już nie miała rany, była zdrowa. Przyjaciółki przytuliły się do siebie i zaczęły płakać ze szczęścia, bo wiedziały, że najcenniajsza w życiu każdego jest przyjaźń. Razem spędzały codziennie ze sobą czas, żadna z nich nie chciała go zmarnować na samotność.
,,
Czasu nie zatrzymasz, nie skrócisz, nie wydłużysz… Dlatego czasu nie
powinieneś/ aś marnować, powinieneś/ aś go wykorzystać jak najlepiej i spędzić
go z najbliższymi, aby i oni go nie zmarnowali’’
Zwycięża: Alyss123
Nie wybrałam tego opowiadania ze względu na długość czy rysunki. Widać, że Alyss się napracowała. Chodzi o sam przekaz jak i opowiadanie. Jak dla mnie najlepiej pokazuje nam bohatera, bohaterem może być każdy, a szczególnie nasz przyjaciel :)
Przepraszam, że tak późno odpisuje na maile. Obecnie jestem na wyjeździe i rzadko wchodzę na pocztę. Jak kogoś pracy brakuje niech pisze w komentarzu :)
Gratki... Eh
OdpowiedzUsuńGratulacje wygranej.
OdpowiedzUsuńTrochę za długie, ale w wolnej chwili przeczytam. Brawka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim :) Mam nadzieję, że w wolnym czasie przeczytacie :) Jestem na wyjeździe więc bardzo miło mi było czytać wasze opowiadania napisane z serca. Każde opowiadanie czegoś uczy: Sukissora - uczysz, że nie taki diabeł straszny, wrecz przeciwnie można się zaprzyjaźnić z kimś kogo uważa się za wroga, Weroniczkab - uczysz, że trzeba pokonać własne lęki i każdej nieśmiałej osobie polecę tę opowieść, Wiewki - uczysz, że nawet, gdy najzdolniejsi proszą o pomoc to wcale nie oznacza wstydu, Natiibobr - pokazujesz, że każdy kto woła o pomoc, dostanie ją, i każdy ma swojego bohatera. Dziękuję wszystkim, mam nadzieję, że takich konkursów będzie więcej, ponieważ czytanie waszych opowiadań sprawiło, że spoglądam na innych z drugiej strony. Alyss123
OdpowiedzUsuńFajnie się czytało :) Szczególnie opowiadanie Alyss. Ładnie rysujesz i piszesz! Jestem twoją fanką <3
OdpowiedzUsuńOczekiwałem twojego opowiadania z niecierpliwością </3
UsuńJa też :( <\3
UsuńWeroniczkab jesteś genialna hahahhaa
OdpowiedzUsuń~Extra :D
Ok, jednorożce mnie rozwaliły. Ale zdecydowqnie najlepsza była praca Alyss! Gratuluję! I oczywiście dziękuję wszystkim za tę cudowną chwilę którą spędziłam czytając te prace :D
OdpowiedzUsuń~GekonniaPL
Super prace. Najbardziej mnie wzruszyło opowiadanie Alyss123 :)
OdpowiedzUsuńJednorożce są fajne :')
OdpowiedzUsuń