4 października 2013

Opowiadanie z zagrody-niezwiązane z transformice

 OPOWIADANIE OD SKAJKI:
To część pierwsza jeszcze będzie potem jedna.
Zbliżał się Sylwester. Jak co roku miało odbyć się spotkanie w stajni. Jakieś zabawy, gry, fajerwerki i obowiązkowo teren.

Kasia siedziała jeszcze w domu i powoli przygotowywała się do wyjścia. Ubrała swoje ulubione bryczesy w kratkę, wolała wsiąść oficerki, niż niskie buty, gdyż dzisiaj temperatura sięgała -10 stopni. W pośpiechu popatrzyła na zegarek i spostrzegła,że za 30 min musi być na miejscu. Pobiegła do pokoju po toczek i palcat. Wybiegła z domu i pędem pobiegła na przystanek. Autobus miała mieć za 2 minuty.
Po 10min w autobusie i 5min na nogach była już w stajni. Poszła do siodlarni. Byli tam wszyscy, włącznie z Karolem.
Przywitała się i zabrała szklankę z gorącą czekoladę.
Karol powiedział:
-Widzę,że już wszyscy są. Możemy zacząć imprezę. Najpierw zagramy w podchody, potem dłuuuugi teren i na koniec o północy fajerwerki.
Kasia zapytała:
-A gdzie jedziemy w teren: nad rzekę,czy w las?
Karol rzekł:
-To będzie niespodzianka.
Po pewnym czasie, gdy wszyscy wypili czekoladę i omówili wszystkie sprawy, zaczęła się gra w podchody. Kasia jeszcze nigdy nie była na Sylwestrze w stajni, więc nie wiedziała jak to wygląda.
Najpierw podzielili się na 2 grupy: goniący i uciekający. Gra polegała na tym, że jedna grupa ucieka a druga ją goni. Uciekający zostawiają po drodze zadania dla goniących. Dziewczyna miała szczęście była w grupie uciekających. Z tego powodu była bardzo szczęśliwa, już myślała nad zadaniami,jakie zostawi przeciwnikom, gdy nagle Karol krzyknął START!!
Ruszyłam w stronę pierwszej stajni, gdzie miał boks mój koń. Postanowiłam zostawić przy nim pierwsze zadanie.
Chodziliśmy od stajni do stajni i zostawialiśmy zadania. Przeciwnicy też już wyruszyli. Zabawa trwała chyba jeszcze z 2 godz.
Wróciłam do Karola i powiedziałam,że gra skończona.
Karol rzekł:
To teraz: łapcie za siodła i osiodłajcie swoje konie. Jedziemy w teren.
Kasia:
-A powiesz nam gdzie?
Karol:
-Jedziemy na "Pustkowie".
Po tych słowach wszyscy spojeżeli na siebie. Bowiem Pustkowie, było strasznym miejscem na tereny. Kasia bała się tam jeździć w lecie,a co dopiero w zimie. Pustkowie prowadziło przez: kręte ścieżki na których leżały obalone drzewa, strumyki,które teraz były zamarzniętę, a cały teren był otoczony wąwozami i kanionami. Może był tam tylko jedem bezpieczniejszy odcinek, czyli mała polanka, jednak na niej też były dziury, w które w które końskie kopyto mogło wspaść.
Karol zobaczył na wszystkich twarzach strach.
-I co nie jedziecie? Ten kto nie jedzie niech podniesie rękę.
Nikt tego nie zrobił.
-To co bierzcie siodła i jazda. Dopnijcie mocno popręgi, niech konie mają nauszniki, a wy weźcie sobie gorącą herbatę w termosach.
Wszyscy rzucili się po siodła. Kasia wzięła siodło Tornada, poszła do stajni i weszła do boksu. Wzięła się za czyszczenie konia. Gdy był on dostatecznie czysty, założyła ogłowie, siodło i nauszniki. Zapakowała termos i marchewkę dla koni.
Wyprowadziła go ze stajni i wsiadła. Karol kazał jej jechać jako trzecia. Gdy wszysy byli gotowi i ustawieni-ruszyli.
Najpierw powoli stępem przez wąskie ścieżki, potem przez las kłusem. Jednak Karol krzyknął do galopu!
I ruszyli. Szereg się już zniszczył,każdy jechał obok każdego.
Galop Kasi przerodził się w dziki cwał i już dawno wyprzedziła całą grupę. Czuła się wspaniale, ona sama, a przed nią tylko las.
Wtem Kasia usłyszała jakiś krzyk z tyłu. Zatrzymała Tornada i spojrzała za siebie. Okazało się,że jedna dziewczyna spadła. Nic się jej nie stało.
Jednak Karol korzystając z okazji zrobił postój. Kasia wróciła do grupy, napiła się herbaty i dała koniom marchewkę.
Postuj trwał 30 minut. Karol spjrzał na zegarek, a tu była już 22. Powrót miał trwać 2 godziny i była obawa,że nie zdążą na 24 wrócić.
Teraz, przy powrocie na samym początku miała jechać Kasia.
Wracali już przez godzinę. Dotarli do rozwidlenia. Kasia znała te drogi i postanowiła pojechać skrótem. Kiedy znalazła się na prostej zaczęła galopować.
Jechała przed siebie i nie zwracała na nic uwagi. Nie zauważyła,że ma przed sobą małę urwisko. Było już za późno na hamowanie. Koń zrzucił dziewczynę, a sam wpadł na kamienie.
Niestety Kasia udzerzyła głową o pień, toczek pękł na pół. Potem nie wiedziała co się z nią dzieję. Obudziłą się dopiero po dwóch dniach w swoim domu.
Kasia nie mogła już chodzić o własnych nogach,ale tylko przy pomocy kul. Jej przygoda z jazdą się zakończyła.
HISTORIA NAPISANA PRZEZ: SKAJKA
************************************************************************************************************
Uwaga to pierwsza i ostatnia historia niezwiązana z transformice. Jeśli chcecie, aby wasze opowiadania były na blogu to piszcie na: szamanplemiennyznajoma@gmail.com Przyjmuje opowiadania o myszkach albo jakoś o transformice- historie ciekawsze mogą zostać opublikowane

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz